Siostra Marzena Kotuła pracuje w części Amazonii, gdzie salezjanki pomagają rdzennej ludności. Są to plemiona Piaroa, Jivi, Yanomami, Wayúu i Yekuana. Salezjanka opowiedziała nam o ich zwyczajach i cechach charakterystycznych poszczególnych plemion.
Różnice i podobieństwa między plemionami
Ludność Piaroa to ludzie powolni, cisi, zamknięci. Mało mówią. Ich kultura jest silnie związana z lasem deszczowym, a główne zajęcia to łowiectwo, rybołówstwo i uprawa manioku. Piaroa wierzą w istnienie duchów i szamanizm odgrywa ważną rolę w ich życiu duchowym. Jivi są otwarci, pracowici, szybcy. Mają rytuały inicjacji dla dziewcząt i chłopców. Noszą tradycyjne ubrania wyrabiane z kory. Yanomami jako plemię wyróżnia się poligamią. Mieszkają w wielkich okrągłych domach o średnicy ponad 50 m. W każdej takiej chacie żyje kilkadziesiąt rodzin. Każda z nich jest skupiona wokół własnego ogniska. Ich kultura jest oparta na małych społecznościach, w których panuje demokracja i równość między członkami. Praktykują tradycyjny szamanizm, a także tkanie i wytwarzanie ozdób ze skóry i piór. Malują twarze, noszą “patyki” w nosie i okolicach ust, nie noszą ubrań, w przeciwieństwie do ludności Yekuana lubiących złoto i bogactwo. Ci drudzy są najbogatszym ludem, ziemie i kopalnie przynoszące zyski to tereny należące właśnie do nich. Są znani z tradycyjnych tkanin i ceramiki, a także rzeźb drewnianych przedstawiających zwierzęta i postacie ludzkie. Ich kultura jest oparta na ścisłym związku z przyrodą i wierzeniach z nią związanymi.
Rodzina
Kobiety będące w ciąży i karmiące piersią są objęte specjalnym szacunkiem. Stan błogosławiony i czas karmienia piersią jest dla nich szczególnym błogosławieństwem, czymś niezwykłym i godnym podziwu. W trakcie jej trwania kobiety traktowane są ulgowo, natomiast po porodzie matka wstaje i wraca do pracy. Rolą kobiety jest wychowywanie dzieci, troska o dom, wszystko jest na jej głowie. Mężczyzna ma tego domu tylko chronić. Rodziny tu są wielodzietne. Za normę w Wenezueli uznaje się piątkę, szóstkę dzieci. S. Marzena mówi, że „(…) do dziesięciu, to tak w granicach normy. Dziewczynki wychodzą za mąż bardzo wcześnie. Dwunasto-, trzynastolatki opuszczają dom z o wiele starszym mężczyzną i tworzą nowe rodziny.”
Salezjanka opowiada, że jedną z najtrudniejszych rzeczy jest nietrwałość związków i relacji. „Oni łączą się w pary, wychodzą z domu i zakładają swoje gospodarstwo. A potem zmieniają i tak po prostu żyją. Ja nie widziałam, żeby ktoś tu zawierał związek małżeński, żyją w konkubinatach. Nawet w szkole nie mówi się o rodzicach, tylko o reprezentantach, którzy sprawują aktualnie opiekę nad dziećmi. To jest normalne, nikogo tu nie dziwi.”
W Wenezueli, przykładowo w plemieniu Yanomami nie ma ludzi z niepełnosprawnością ani chorych. Wszystko rozgrywa się przy porodzie. Jeśli noworodek przychodzi na świat z widoczną wadą, czy chorobą to jeszcze przy porodzie odbiera mu się życie. Takie są tradycje, takie są tam praktyki.
Kradzieże i rytuały
Cmentarze są uznawane za bardzo niebezpieczne miejsca, nie ze względu na aspekty wszelakich duchowych zagrożeń, a z uwagi na przestępczość tego kraju. Siostra Marzena mówi, że w nocy gdy nie ma prądu, to można wręcz usłyszeć jak wszystko się rusza, bo ludzie kradną, co popadnie – chcąc wykorzystać tę ciemność. „Kradną wszystko. Czy z ogrodu, czy z domu, z cmentarza. Krzyża z metalowym elementem nie uświadczysz, zostają tylko kamieniołomy.” – opowiada siostra.
Cmentarze w Wenezueli to miejsca zapuszczone, groby to zwyczajna kamienna płyta, najprostsza, bo reszta elementów jest rozkradziona. Co więcej, większość tych grobów jest otwarta, bo rabusie kradną też ludzkie kości i używają ich do odprawiania czarów. Dlatego nie ma tam kultu pamięci o zmarłych, odwiedzania grobów. Wszyscy chcą być kremowani, żeby nie wyciągnięto ich kości – opowiada salezjanka.
Prawo do zajęcia czyjegoś domu
„Obowiązują tu takie dwa prawa – mówi siostra – dotyczące ziemi, własności domu.” Jest taka zasada, że kawałek pola, lasu, ziemi, która nie jest przez nikogo uprawiana, wystarczy ogrodzić i w świetle prawa jest już twoje.
Drugie prawo, zdaniem siostry jeszcze ciekawsze, mówi o tym, że budynek, dom, mieszkanie, w którym nie ma nikogo, oznacza że się w nim nie mieszka. I tu zaczyna się „zabawa”. Bez znaczenia jest, czy ktoś ten dom lub mieszkanie opuścił na tydzień, czy dwa – jeśli ktoś w czasie nieobecności właściciela ten lokal zajmie i wywiesi flagę Wenezueli, to zwyczajnie staje się ono jego własnością. Jedynym warunkiem jest, by w skład lokatorów nowo zajmujących to miejsce wchodziły dzieci lub osoba starsza. Co ciekawe, nie muszą być nawet spokrewnieni, byleby trzeba się było nimi opiekować. Ktoś, kto do tego domu wraca, nie jest już jego właścicielem.
Żeby uniknąć takiej sytuacji, na czas zaplanowanego wyjazdu właściciel mieszkania prosi kogoś, by był w nim obecny, szczególnie w nocy, by zapobiec przejęciu. Siostra Marzena mówi, że nawet zna jedną z nauczycielek w ich szkole, która w ten sposób zajęła właśnie mieszkanie, w którym żyje.