Drodzy Dobrodzieje!
W 2019 roku dziewczęta z naszego internatu na szczęście były zdrowe. Jedynie jedna dziewczyna zachorowała poważniej i rodzina zdecydowała, że chce ją leczyć u znachora. W okresie świątecznym internat na kilka dni prawie się wyludnia. Zostają tylko te, dla których jest bezpieczniej, aby do domu nie jechały. Dziewczęta, które pozostaną u nas podczas świąt i wakacji, pomagają nam w prowadzeniu zajęć oratoryjnych dla dzieci z najbiedniejszych dzielnic Dili. Co niedzielę jako animatorki prowadzą zajęcia w dwóch oratoriach. Przychodzą do nas głównie dzieci z rodzin, które przyjechały ze wsi i w stolicy liczą na łatwiejsze życie. Niestety, trudno jest im znaleźć pracę, bo często nie ukończyli nawet szkoły podstawowej i jedyne, na czym się znają to uprawa roli. W oratorium organizujemy dla ich dzieci douczanie. Te zajęcia wyrównawcze prowadzą dziewczęta z naszego internatu. Ponadto dzieci mają czas na zabawę, tak jak to bywa w salezjańskim oratorium.
Oprócz tego razem z dziewczętami odwiedzamy ludzi biednych, chorych i opuszczonych. Takich domów nie brakuje w Dili. Jedną z przyczyn takiej sytuacji jest właśnie ta migracja ze wsi do miasta lub wyjazd młodych za granicę. Wtedy rodzice i dziadkowie żyją sami. Czasami młodzi, którzy znaleźli pracę z granicą i mogą pomagać swoim rodzinom, zatrudniają opiekunów i opłacają opiekę. Niestety opiekunowie czasami wszystkie pieniądze biorą dla siebie i nie pomagają swoim podopiecznym. Większość naszych dziewczyn ma za sobą bolesną przeszłość i dźwiga na swoich barkach duży bagaż. Mają w sobie wiele empatii i wrażliwości, wiedzą, że nie tylko one cierpiały i zostały niesprawiedliwie potraktowane przez ludzi.
Zapewniam o naszych modlitwach, tak dziewcząt, jak i naszych zakonnych wspólnot, za Was, drodzy Dobrodzieje i za Wasze Rodziny. Wielkie Bóg zapłać!
Siostra Joanna Goik FMA
W imieniu moich koleżanek z internatu pragnę podzielić się wrażeniami z wizyt u ludzi chorych lub biednych, którzy mieszkają niedaleko. Chodzimy do nich raz w miesiącu. Jedną z tych osób jest staruszek José, który mieszka sam, bo jego syn wyjechał gdzieś do pracy i zapomniał o ojcu. Pana José ogromnie cieszy każda nasza wizyta. Przynosimy mu trochę żywności, sprzątamy domek, a chłopcy naprawiają dziury w dachu. Te wizyty u ludzi, którzy mają jeszcze mniej niż my, dają nam dużo radości i otwierają oczy na to, że wiele ludzi cierpi bardziej.
Claudia
Przede wszystkim pragnę podziękować siostrom z internatu, które zabierają nas na miesięczne wizyty u ludzi cierpiących. Te wyjścia nazywamy „caritas. Jedną z potrzebujących jest przykuta do łóżka pani Bendita. Ma ona niewielkie możliwości komunikowania się z nami, ale zawsze reaguje z radością, kiedy pojawiamy się u niej. Przy innych wizytach nie jest taka radosna. Zwłaszcza gdy odwiedza ją mężczyzna, ponieważ Bendita była ofiarą gwałtu. Zaszła w ciążę i urodziła córeczkę o imieniu Maria Auxiliadora. Dziewczynka jest już w trzeciej klasie szkoły podstawowej. Benditą i jej córeczką opiekuje się jej mama, która zarabia na utrzymanie, tkając naszą tradycyjną tkaninę, czyli „tais”. Takie wizyty uczą mnie wdzięczności za to, co sama posiadam i otrzymuję.
Filomena