Drodzy Dobroczyńcy i Przyjaciele z Polski,
Już od 23 lat pomagamy zaniedbanym chłopcom. Dom Księdza Bosko w Limie powstał na potrzeby opuszczonych dzieci i młodzieży. Aby przyjąć chłopca, bierzemy pod uwagę trzy warunki: bieda, problemy w rodzinie i zagrożenie wynikające z życia w złym środowisku. Niektórzy z chłopców należą do gangów i grup przestępczych, zażywają narkotyki, mieszkają na ulicy, uciekają z domów, opuszczają szkoły, a potem nie chcą do nich wrócić. Kradną i mają problemy z policją. Zazwyczaj spotykamy się z nimi wieczorami. Wtedy wychodzimy na ulice, by rozdawać im kawę i chleb. Czasem chłopak zgłasza się sam, czasem zgłaszają go organizacje, instytucje rządowe, które pracują z dziećmi z ulicy lub osoby prywatne. Przychodzą też zrozpaczeni rodzice, którzy nie wiedzą jak pomóc synom. Zanim przyjmiemy nowego chłopca do domu, badamy jego przeszłość. Pomaga nam w tym asystentka socjalna – Susana oraz psychologowie – Miguel i Erika. Lourdes, inna asystentka socjalna, udaje się do miejsc zamieszkania chłopców, najczęściej są to najbiedniejsze dzielnice Limy. Sprawdza czy chłopiec mówił prawdę i jaka jest jego sytuacja (to pierwszy etap, tzw. busqueda). Ważnym warunkiem jest wolna decyzja kandydata – musi chcieć być tutaj, zmienić swoje życie. Na podjęcie decyzji przez chłopca czekamy miesiąc (to drugi etap – acogida).
Pobyt w domu zaczyna się podczas drugiego etapu, wtedy nowo przyjęty (mały braciszek) przedstawia się wszystkim. Na ten dzień zapraszamy kogoś z jego rodziny, zazwyczaj mamę albo babcię. Wystraszony, cichym głosem, prawie szeptem wypowiada swoje imię. Patrzy na pozostałych, którzy przeszli już to co on teraz rozpoczyna. Oni są innymi ludźmi, bo mieli odwagę powiedzieć sobie, że życie w grzechu jest głupie. Kandydat zostaje zapisany do naszego domu.
Opowiem Wam historię jednego z podopiecznych. Pablo jest z nami od zeszłego roku. Jego rodzina – matka i trójka rodzeństwa – mieszka bez światła, wody i innych wygód. Ojciec nie żyje. W 2015 skończył salezjańską szkołę średnią św. Franciszka Salezego. Uczył się gastronomii i piekarstwa w szkole technicznej. Ponownie zapisaliśmy go do szkoły. Od trzech miesięcy uczy się w Discovery w Wyższym Instytucie Gastronomicznym. To jedna z lepszych szkół tego typu w Limie. Czesne jest wysokie. Być może zapytacie dlaczego wybraliśmy tak drogie miejsce? Otóż ten chłopak kocha kuchnię i sztukę gastronomiczną, i robi to z zapałem. W zeszłym roku uczył się i pomagał w kuchni szkoły salezjańskiej. Jego nauczycielka warsztatu gastronomii, uważa go za najlepszego kucharza.
Mam wielką nadzieję, że w niedalekiej przyszłości Pablo powróci do domu i odmieni życie swojej mamy i całej rodziny. Póki co przyprowadził do nas swojego brata Joela. W zeszłym roku często zamartwiał się: “Księże, mój brat umiera na ulicy”. Za dwa lata zacznie wspierać rodzinę. Będzie mu łatwo? Przypuszczam, że nie. Pablo też zażywał narkotyki, należał do bandy młodocianych przestępców. Jego życie było trudne, pełne cierpień. Jednak ja mu wierzę. Proszę Boga i Matkę Wspomożycielkę, by Pablo był dobrym chrześcijaninem i uczciwym obywatel Peru.
To Wy, dobrodzieje misji salezjańskich ratujecie takich chłopców jak Pablo. Pragnę zapewnić, że Wasze wsparcie jest realne, bardzo prawdziwe i potrzebne. Pracuję z tymi ludźmi i serce bije silniej, gdy słyszę co przeżywają. Chciałbym byście wiedzieli, że chłopcy mają świadomość, że uczą się, otrzymują posiłek, wygodne łóżko do spania dzięki wielu hojnym ludziom ze świata, dzięki Wam. Od 23 lat największym dobrodziejem naszego domu jest Salezjański Ośrodek Misyjny z Warszawy, a więc Wy, którzy nie tylko pomagacie finansowo, ale niejednokrotnie jesteście naszą podporą modlitewną. Dziękuję w imieniu swoim, wszystkich wychowawców i chłopców naszego domu.
Ks. Ryszard Łach
Lima, Peru