Filip, nasz wolontariusz, od siedmiu miesięcy pracuje z chłopcami ulicy w Nairobi – stolicy Kenii.


W kilku prostych, ale poruszających zdaniach opowiada, jakie naprawdę są dzieci ulicy, co noszą w sercu i z jakim bagażem doświadczeń trafiają do salezjańskiego ośrodka.
Poniżej fragment jego ostatniego listu z misji.

Posłuchajcie tej historii…

 

Dwa miesiące temu przyjechało łącznie 38 nowych chłopców plus jeden, który przybył do nas wcześniej decyzją sądu. Aktualnie zostało 23. (…)

Chłopcy zaraz po przyjeździe dostają jedzenie i są przeszukiwani, aby zabrać im wszystkie narkotyki lub inne tego typu rzeczy. Potem oddają swoje ubrania często pełne insektów, które później palimy, następnie dostają nowe ubrania i idą pod prysznic. I wtedy widzisz… Blizny jakby po biczowaniu na plecach, poparzone ciała i wiele ran. Chcesz być blisko, dać uśmiech, czy serce, ale nie do końca możesz bo koniecznym jest pilnowanie procedur z całą stanowczością, aby szły sprawnie i bez przeszkód. Trzeba paru dni, aby wytrzeźwieli i pokazali prawdziwe twarze. Tym razem trafiła do nas grupa 9-17 lat. (…)

Chłopcy są bardzo skrzywdzeni, często długo zajmuje im, aby się otworzyć i mimo, że zakładają maski, to w codziennej prostocie naszego funkcjonowania tutaj, w swoim zachowaniu, impulsywności oraz tożsamości są bardzo prawdziwi. Niesamowite, że mimo tej wielkiej wrażliwości na ocenę, śmiech, czy uszczypliwe komentarze, zakładając maskę twardzieli są w stanie szczerze rozmawiać o miłości. Zaskakuję mnie również to, jak sami z siebie przy odpowiedziach nawiązują do Pana Boga oraz znają przykłady wielu biblijnych historii. Był tu nawet taki młodzieniec, co, gdy spytali się go o werset odpowiedział cytatem.

Pomódlcie się za chłopców Księdza Bosko w Nairobi, ale i nie tylko, bo i w odległej od nas Polsce też jest młodzież, która tej modlitwy potrzebuje.

Filip Pokrzywnicki,
Pracuje w Nairobi w Kenii

Cały wpis Filipa znajdziecie pod tym linkiem:
https://misjesalezjanie.pl/historia-jedna-z-wielu/