Konflikt o diamenty, których trwał w latach 1991- 2001 w Sierra Leone wywołał wielkie spustoszenie w kraju, uderzając przede wszystkim w niewinne dzieci. Sieroty zabierano z ulic kraju, inne porywano z rodzinnych domów. Nieletnich odurzano substancjami psychoaktywnymi i wykorzystywano do walki. Nazywano ich dzieci-żołnierze. By mogli powrócić do społeczeństwa, to właśnie misjonarze m.in. wyciągnęli do nich dłoń. Zapewnili im opiekę medyczną, wsparcie psychiczne, a także bezpieczeństwo.
Jednym z dzieci-żołnierzy był Paul Tamba Jimmy, który został porwany jako 11-latek. Uważa on dziś, że: „dzieci potrzebują rodziny. Przyszłość Sierra Leone zależy od tego, a nie od diamentów.”
JAK WYGLĄDA DZIECIŃSTWO W SIERRA LEONE?
W zależności od tego, w jakich warunkach przyszło dzieciom żyć, ich dzieciństwo wygląda różnie. Ksiądz Piotr Wojnarowski, misjonarz pracujący w tym kraju, opowiada nam, że jest grupa ludzi dość bogatych, mieszkających we Freetown. Są to osoby ze Sierra Leone lub z zagranicy, które już długi czas mieszkają tutaj, np. Libańczycy prowadzący sklepy, czy Hindusi, którzy tutaj już się osiedlili, mają swoje dzieci i są obywatelami tego kraju. „W tym momencie życie ich dzieci wygląda bardzo normalnie.”- mówi ksiądz, „podobnie do życia dzieci w krajach zachodnich. Tzn. mają wszystko – dostęp do edukacji, szkolnictwa, podstawowych potrzeb medycznych, dobrą opiekę, wszystko co jest potrzebne do rozwoju.” Taka dobra sytuacja dotyczy nielicznych rodzin i dzieci.
Ponad 30% dzieci w Sierra Leone nie chodzi do szkoły w ogóle, nie mają na to warunków, a ich rodzin na to nie stać. Czasem po prostu pracują u kogoś z rodziny – potrzebni są do pomocy w domu, czy na farmie. „Sporo się widzi też dzieciaków, które sprzedają na ulicach Freetown i w ten sposób dokładają się do finansów domu – opowiada ksiądz. Na głowach noszą różne towary i chodzą od samochodu do samochodu, gdy są korki, albo sprzedają na marketach. Te dzieciaki w ogóle nie mają możliwości pójścia do szkoły.”
Dzieci często nie mieszkają ze swoimi rodzicami, tylko z jakimiś krewnymi, znajomymi. Mają dużo obowiązków – muszą iść rano po wodę, posprzątać przed wyjściem, przynieść drewno, żeby przygotować posiłek. Po szkole też mają swoje obowiązki, często chodzą daleko – muszą przemierzyć wiele kilometrów, aby dojść do szkoły i z powrotem, w przeciwieństwie do dzieci z bogatych rodzin, które są podwożone, często nawet nie przez swoich rodziców, a prywatnych kierowców. „Od godziny drugiej, czy pierwszej trzydzieści widać już przy ulicy sznur dzieciaków w mundurkach, które idą wzdłuż drogi do swoich domów.” – opowiada ksiądz Piotr.
SZKOŁA
W Sierra Leone pierwsze 9 lat edukacji jest prawnie obowiązkowe, ale niepraktyczne ze względu na wciąż jeszcze obecny brak budynków szkolnych. Wojna domowa doprowadziła do zniszczenia m.in. 1270 szkół podstawowych. 6 lat edukacji podstawowej jest również bezpłatne, podobnie jak 3 lata nauki w gimnazjum.
Dzieci rozpoczynają naukę w gimnazjum w wieku około 12 lat i pozostają tam zazwyczaj do 15 roku życia. W szkołach średnich uczniowie uczący się przez 3 lata mają wybór między kontynuowaniem edukacji akademickiej z perspektywą studiów wyższych lub przejściem do kształcenia zawodowego, gdzie uczą się bardziej praktycznych umiejętności. Pomimo tych możliwości, wskaźnik umiejętności czytania i pisania wśród osób w wieku od 15 do 24 lat pozostaje poniżej 60%.
We Freetown jest kilka szkół międzynarodowych, gdzie uczęszczają dzieci z rodzin zamożnych. We wczesnych godzinach porannych zwykle są tam duże korki, jak opowiada misjonarz, bo podjeżdża mnóstwo dużych samochodów, którymi rodzice podwożą swoje dzieci do szkoły.
Jednak większość dzieci, które nie pochodzą z zamożnych rodzin uczęszcza do normalnych, publicznych szkół, które bardzo często są w kiepskim stanie, i przeładowane ilością uczniów. Patrycja Dyda, nasza wolontariuszka wspominała, że „w zależności od klasy zróżnicowana jest liczba uczniów. Mniej więcej wahała się od 50 do 80 uczniów. Lekcje trwają od godz. 8 do 16”. Nauczyciele robią co mogą, by przekazać wiedzę, jednak w takich warunkach trudno się uczyć. Jak opisuje misjonarz: „często w tych szkołach nie ma internetu, nie ma prądu, toalety są w bardzo kiepskim stanie, warunki są bardzo, bardzo trudne. Szczególnie, kiedy mowa o szkołach na wioskach albo w mniejszych miejscowościach, choć i te szkoły w stolicy potrafią pozostawić wiele do życzenia”. Ksiądz Piotr mówi, że na obrzeżach miasta również dzieci mają dużo gorsze warunki i szanse na rozwój.
Ponad połowa dzieci w Sierra Leone żyje w skrajnym ubóstwie za mniej niż 1,90 dolara dziennie. Wiele z nich nie dojada, jedzą jeden, czasem dwa posiłki dziennie i muszą walczyć o przetrwanie.
Dorosłych można uznać za szczęściarzy. Oni przeżyli swoje dzieciństwo. Sierra Leone jest jednym z najbiedniejszych krajów na świecie, a jego mieszkańcy są narażeni na szereg śmiertelnych chorób. Najbardziej cierpią dzieci. Wiele z nich umiera z powodu chorób, którym umiemy zapobiegać. W Sierra Leone odnotowuje się bardzo wysoką umieralność wśród noworodków i dzieci. Wg danych Unicef, około 20% z nich umiera przed 5. urodzinami. Z kolei wg danych World’s children’s prize 6 na 10 dzieci w Sierra Leone ma dostęp do wody pitnej, a tylko 15 na 100 dzieci korzysta z udogodnień sanitarnych jak łazienka. Uważa się, że 4 400 dzieci (w wieku 0-14 lat) żyje z HIV/AIDS.
„I są też dzieciaki, które żyją na ulicy, tutaj we Freetown to jest przynajmniej kilka tysięcy takich dzieci. Czasami coś kupią lub sprzedadzą, czasami ukradną. Lądują na ulicy z różnych powodów, głównie biedy i braku warunków do życia w domach. Śpią na marketach, kiedy wieczorem stanowiska się już pozwalniają, kładą się na stołach, na których w ciągu dnia sprzedawcy układają swoje towary.” – opowiada ksiądz Piotr.
Dla takich dzieci salezjanie w Sierra Leone otworzyli Don Bosco Fambul Terapy Center, w którym pomagają dzieciom i młodzieży na wielu płaszczyznach – od opieki medycznej, przez zapewnienie edukacji aż po terapię, wsparcie psychologiczne, ale także dach nad głową i poczucie przynależności do wspólnoty. Takie dzieci, które dostały szansę na nowe, lepsze życie, często wracają do Ośrodka będąc już po studiach i sami pomagają potrzebującym.
Źródła:
AG/it.aleteia.org
Unicef
W Wielkim Poście opowiadamy Wam o życiu w Sierra Leone. Waszą uwagę kierujemy na chłopców w sytuacji ulicy, którym w Don Bosco Fambul pomagają misjonarze. „PODAJ IM DŁOŃ” to nasza wielkopostna akcja pomocowa dla dzieci z Freetown. Zajrzyjcie na naszą stronę misjesalezjanie.pl/podaj-im-dlon