Co słychać w upalnej Zambii? Cóż, przygotujcie się na zbyt wiele pozytywów. Zamiast deszczowej, zimnej i wietrznej jesieni dostałyśmy w prezencie szalone upały, mnóstwo słońca, przyjemnej bryzy i początek pory deszczowej- innymi słowy wymarzone warunki do podziwiania piękna natury, związane chociażby ze zrywaniem mango prosto z drzewa. Jesienna chandra i depresyjne nastroje zostały w zupełności wyparte przez bezwarunkowe uśmiechy, mnóstwo radości i żartów. Czuję się jak w przedsionku nieba, jakbym była w miejscu, w którym od zawsze miałam się znaleźć- nie tylko teraz ale w ogóle, zawsze.
Mimo, że jeszcze nie dotarłyśmy na naszą placówkę, łapiemy już pomału rytm dnia. Każdego ranka zaraz po przetarciu oczu lądujemy w kaplicy, która przez ostatnich kilka dni stała się jednym z naszych ulubionych miejsc, choć duchota nie pozwala czasem oddychać- z radością stajemy w jej progu za każdym razem żeby podziękować za to, co dostajemy. Polskie Święto Niepodległości, które przydarzyło nam się świętować w stolicy Zambii zaowocowało toastem z inicjatywy strony zambijskiej, śpiewaniem hymnu i wspólnotowym wieczorem z gośćmi domu prowincjalnego, których w tym tygodniu przybyło w dużej ilości, z powodu kongresu, który odbywał się gdzieś w okolicach.
Tak więc już od pierwszych chwil czujemy się jak w domu, jednak dopiero kiedy przekroczyłyśmy próg City of Hope zrozumiałyśmy jak naprawdę będzie wyglądała nasza codzienność i nawet członkowie naszej tymczasowej wspólnoty zgodnie stwierdzili, że kontakt z dziećmi to nasza siła napędowa! Z radością wyruszamy w drogę na naszą placówkę i z przejęciem wyczekujemy pierwszych wrażeń!
Julia Walach
Lusaka, Zambia