Nie mieliśmy dokładnie ustalonego planu na Światowe Dni Młodzieży. Wyjechaliśmy z Warszawy z myślą i zaufaniem, że wszystkim pokieruje Pan Bóg. Doświadczyliśmy niezwykłej opieki i miłosierdzia.
Do Krakowa dojechaliśmy we wtorek wieczorem. Trochę później niż zamierzaliśmy, ale wiele ulic było wyłączonych z ruchu i musieliśmy szukać objazdów.
W seminarium salezjańskim przy ulicy Tynieckiej nocowali wolontariusze ŚDM-u, a w wojskowych namiotach na terenie seminarium – młodzież salezjańska. Dołączyliśmy do tego międzynarodowego grona.
O godzinie 6:30 rozpoczynaliśmy każdy dzień. Łączył nas wspólny stół, przy którym czytaliśmy Słowo Boże i jedliśmy posiłki. Codziennie uczestniczyliśmy w Eucharystii. A potem ruszaliśmy w nieznane. Rozmawialiśmy z młodymi ludźmi o misjach, dzieliliśmy się własnym doświadczeniem z pracy w różnych rejonach świata. Naszym głównym zadaniem było prowadzenie stoiska „Młodzi dla misji” w Centrum Powołaniowym przy stadionie Cracovii. Razem z Salezjańskim Wolontariatem Misyjnym z Krakowa chcieliśmy przełamać stereotyp, że misje są tylko dla księży i sióstr zakonnych.
W środę 27 lipca, w ramach Światowych Dni Młodzieży, bierzemy udział w spotkaniu Salezjańskiego Ruchu Młodzieżowego. Jesteśmy w gronie sześciu tysięcy młodych ludzi związanych z charyzmatem salezjańskim, którzy pochodzą z 51 krajów. Wśród nas jest ksiądz Ángel Fernández Artime, Przełożony Generalny Salezjanów i siostra Yvonne Reungoat, Matka Generalna Salezjanek. Jak wszędzie tam, gdzie pojawiają się salezjanie, salezjanki i młodzież salezjańska, panuje tu atmosfera radości i przyjaźni. Święty Jan Bosko nauczył nas podobnego spojrzenia na świat i ludzi, poszukiwania wspólnego języka i miłości.
W piątek 29 lipca razem z setkami tysięcy młodych ludzi idziemy na Drogę Krzyżową, której przewodniczy papież Franciszek. Siedzimy na trawie. Wsłuchujemy się w komentarze do Drogi Krzyżowej. Wpatrujemy w przygotowanie inscenizacji. W sercu rozważamy, jak my postępujemy w wobec innych. Mężczyzna w garniturze bierze na ramiona metalowy krzyż. Idzie po schodach. Upada.
Nasz wygląd wywołuje wiele emocji: „Skąd jesteście? Skąd jest ta flaga? Czy to tradycyjne stroje w Polsce? Dlaczego ubraliście koszule z Afryki i nosicie ze sobą obce flagi? Chcecie się zamienić?” – pytają obcokrajowcy i zaskoczeni pielgrzymi. Tłumaczymy, że jesteśmy z Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego i jako wolontariusze świeccy jeździmy na misje. „Czy mogę zrobić sobie z Wami zdjęcie?” – to pytanie słyszymy najczęściej na koniec rozmowy. Tego dnia pozujemy do zdjęć z ludźmi z całego świata.
Część osób z naszej grupy wraca do Warszawy w sobotę. My zostajemy do niedzieli. Otrzymujemy bezpłatne wejściówki na czuwanie i Mszę Świętą w niedzielę, jedzenie oraz picie. Czeka nas mini pielgrzymka do Brzegów. Nikt nie narzeka. Na czuwaniu słuchamy komentarzy. Słyszymy o salezjanach, którzy pracują na Bliskim Wschodzie. To nasi misjonarze.
Podczas spaceru między sektorami trafiamy na adorację Najświętszego Sakramentu. Pomiędzy setkami osób, Jezus utajony w hostii czeka na nas w namiocie harcerskim. O 2:00 w nocy idziemy podziękować za cały dzień.
Msza posłania. Niektórzy z nas przypominają sobie posłanie misyjne. Ciągle powinniśmy żyć Ewangelią. Nie siedzieć na kanapach, tylko ubrać sportowe buty i wyruszyć. W przypadku wolontariuszy misyjnych, wyruszyć do pracy w krajach, w których potrzebujący czekają na naszą Ewangelię.
Bóg zaopiekował się nami. Podczas Światowych Dni Młodzieży czuliśmy się szczególnie kochani. Od wielu osób usłyszeliśmy słowa życzliwości. Otrzymaliśmy schronienie, jedzenie, płaszcz przeciwdeszczowy. Nie mieliśmy zaplanowanego powrotu do własnych domów, a zostaliśmy odwiezieni pod sam dom.
„Panie, dziękuję Ci, że mnie kochasz. Jestem pewny, że mnie kochasz. Spraw, bym zakochał się w moim życiu!” – papież Franciszek.