Ks. Andrzej Borowiec, salezjanin pracujący na misjach w Boliwii, dzieli się swoim doświadczeniem obchodów Dnia Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego. Opowiada o boliwijskich tradycjach, które – choć pełne radości i barw – kryją głęboką wiarę w życie wieczne i pamięć o zmarłych.

Mamy dziś Dzień Wszystkich Świętych, więc opowiem Wam o tutejszej tradycji. Mniemam, że jest ona podobna do tej, jaka panuje w całej Ameryce Łacińskiej, choć jakże inna od naszej polskiej. Pierwszy dzień, czyli Wszystkich Świętych, nie jest obchodzony tak hucznie jak Dzień Zaduszny. Odwiedzając cmentarz w Dzień Wszystkich Świętych, nie spotkałem wielu ludzi. Ci, których widziałem, sprzątali groby swoich najbliższych zmarłych i przygotowywali je na następny dzień.

Za to kolejny dzień, Dzień Zaduszny, to istny „reiwach”. Postanowiłem odwiedzić cmentarz wcześniej niż zwykle, myśląc, że będzie pusty jak poprzedniego dnia. Jednak już kilkaset metrów od wejścia trudno było się przecisnąć. Dookoła stało wiele straganów z różnymi rzeczami – przeważnie tymi chińskimi – a także z wieńcami, świecami, chlebkami czy wypiekami imitującymi różne postacie lub przedmioty, zwanymi „tantawawa”.

Praktycznie przy każdym grobie widać biesiadujące rodziny. Na rozłożonych obrusach czy kocach leży mnóstwo jedzenia i picia – nie stroni się też od alkoholu. Jeśli zmarły gustował na przykład w piwie czy innych trunkach, to taki trunek się pije, a część wylewa na grób, by i zmarły miał poczęstunek. Podobnie z papierosami – jeśli za życia palił, zapala się papierosa i wciska w grób, by i on „posmakował”. Tu i ówdzie słychać muzykę – zespoły grają i śpiewają pieśni, które lubił zmarły. Panuje istny chaos.

Przy grobach można spotkać grupy dzieci czy młodzieży, które chodzą od grobu do grobu i modlą się za zmarłych. W zamian dostają ciasta „tantawawa” lub inne słodycze. To tyle, jeśli chodzi o cmentarz. My odprawiliśmy Mszę Świętą za naszych zmarłych, tak jak w naszej ojczyźnie.

Tradycja boliwijska mówi, że 1 listopada dusze zmarłych schodzą na ziemię, aby cieszyć się ołtarzem przygotowanym przez ich rodziny. Ołtarz zawiera różne elementy charakterystyczne dla tego święta, które przypominają, jak wyglądało życie osoby zmarłej. Dzień Zmarłych w Boliwii to tradycja obchodzona od dawna w państwie plurinacjonalnym. Uroczystości odbywają się w domach boliwijskich, w miejscach pracy – wiele rodzin gromadzi się, aby zostawić jedzenie dla swoich zmarłych krewnych, ich ulubione potrawy oraz uhonorować ich, serwując ulubione dania lub pieczywo zwane tantawawa.

W Boliwii pieczywo to symbolizuje zmarłego członka rodziny i ma kształty dzieci, lekarzy, policjantów lub inne formy, które mają reprezentować ukochaną osobę, która odeszła. Na ołtarzyku stawia się na pierwszym miejscu upieczony z ciasta krzyż, a obok niego ciasta imitujące księżyc i słońce – symbole męskie i żeńskie. Między nimi stawia się drabinę, również z ciasta, po której dusze mogą zejść i przebywać przez ten czas z żywymi. Zapala się świece i wszyscy modlą się za zmarłych. Do tego stawia się także fotografie bliskich, którzy odeszli.

Ołtarze te pozostają do następnego dnia do południa. Wtedy trzeba je koniecznie rozebrać, aby dusze, które po drabinie powróciły do swoich miejsc, nie mogły wrócić ponownie. Takie właśnie tradycje spotkałem w mieście Cochabamba, gdzie przez sześć lat służyłem. Oczywiście każdy region Boliwii ma swoje dodatkowe zwyczaje, których już nie zdążyłem poznać.

Ks. Andrzej Borowiec
Pracuje na misji w Boliwii