Drodzy Dobrodzieje,
serdecznie pozdrawiam z mojej misji, Bosco Boys Home Langata w Nairobi w Kenii. Bardzo się cieszę, że znów mogę napisać do Was kilka słów, wyrażając moją wdzięczność i podziękowanie za wszystko co dla nas, misjonarzy robicie. Zbliżając się do Świąt Bożego Narodzenia, tak bardzo pięknego i rodzinnego święta, a dla nas wierzących, tego szczególnego czasu radości z przyjścia na świat Jezusa Chrystusa, dziękujemy Bogu za ten wspaniały dar. To, co nas może trochę zasmucać w obecnym czasie, to fakt, że w dzisiejszym świecie coraz bardziej ludzie są obojętni na sprawy boże. Tak bardzo łatwo podważa się, lub po prostu odrzuca, czy też wyrzuca ze swego serca obecność Boga – Jezusa, który rodzi się dla świata w stajence betlejemskiej. Dla nas wierzących jest to bardzo smutne, bo wiemy, jak bardzo jest to mylące i krzywdzące, oczywiście nie dla Boga, ale dla ludzi, którzy w ten sposób myślą i działają. Kim może być człowiek bez Boga w tym życiu, a bardziej jeszcze po jego odejściu z tego świata do wieczności.? Trzeba nam dużo modlitwy i zaufania Bogu, by nie dać się zwieść i zwątpić w Bożą obecność, będąc światłem i drogowskazem, a przede wszystkim dobrym przykładem dla innych.
Dzieląc się tą refleksją, wiele innych myśli przychodzi mi do głowy, ale niech to wystarczy. Po tej krótkiej refleksji na wstępie mego listu, pragnę wyrazić Wam wszystkim Drodzy Przyjaciele i Dobrodzieje Misji, moją wielką wdzięczność i podziękowanie za każdy gest Waszej życzliwości i wparcia mojej misji, tak zarówno w wymiarze duchowym w postaci modlitwy, jak również i we wszystkich innych duchowych wymiarach i darach, a w tym także i ofiarowanego cierpienia na rzecz misji, oraz za każde materialne wsparcie misji, czyli dla naszych biednych chłopców z ulicy, nad którymi obecnie od września tego roku powierzono mi opiekę.
Moja praca w nowej misji Bosco Boys, gdzie obecnie pracuję, jest dla mnie nieco trudniejsza w porównaniu z poprzednią w Boys Town, gdzie byłem odpowiedzialny za starszą młodzież. Mimo tych różnych wyzwań, obecna praca daje mi również wiele radości i satysfakcji, a szczególnie wtedy, kiedy to Ci właśnie chłopcy z ulicy na swój sposób wyrażają swoją wdzięczność i podziękowanie za to wszystko co tu otrzymują. Niekiedy jest to uśmiech, taniec, śpiew, krótka scenka z ich wcześniejszego życia na ulicy, zanim trafili do naszej misji, czy też cos innego. Niestety, czasami zdarzają się i złe zachowania i ich strony, jak np. że coś zniszczą, ukradną i zachowają się bardzo niegrzecznie. Myślę, ze chyba nie ma się im co dziwić, bo stare zachowania z ulicy są jeszcze ciągle obecne w nich a wykorzenienie ich, czy tez całkowite zapomnienie o nich, lub też wyrzucenie ze swego życia wymaga więcej czasu i pomocy z naszej strony jako wychowawców. Po jakimś czasie pobytu w naszej misji, widać duże zmiany. W procesie przejścia ze starego zachowania na nowe, potrzeba dużo dobrej woli i samozaparcia, o czym często im przypominamy. Każdego dnia uczymy ich na nowo jak żyć, szanować innych, kontrolować swoje zachowania, dbać o czystość swego ciała i ubrań, oraz wiele innych zwykłych codziennych spraw i zachowań. W codziennej obserwacji można zauważyć u podopiecznych niekiedy dziwne zachowania, bo jak wytłumaczyć sytuację gdy dwóch albo trzech chłopców zaczyna się bić, mając ze sobą jakieś porachunki, czy to z przeszłości, czy też już z obecnego tu życia w misji. Zdarza się, że są to bardzo błahe sprawy, ale dla nich najwyraźniej ważne. Oczywiście chłopcy odbierają i przeżywają to inaczej, nie będąc świadomi tego, jak takim zachowaniem ranią siebie i naszą wspólnotę, w której obecnie żyją. Z naszej strony, jako wychowawców, potrzeba jest dużo cierpliwości, roztropności i właściwego podejścia, by takim zachowaniem w porę skutecznie zaradzić. Ja, a przede wszystkim tutejsi wychowawcy starają się naszym chłopcom na różne sposoby tłumaczyć, że powoli muszą usuwać ze swego życia takie zachowania. Każdy sukces potrzebuje osobistego wysiłku oraz poświecenia w rożnym wymiarze, w zależności od różnych predyspozycji, nastawienia i zrozumienia siebie, co należy zmienić. Prawda jest również i taka, że wielu chłopców, którymi się opiekujemy, przeżyli na ulicy miesiąc, dwa lub więcej, a niektórzy nawet i kilka lat. Gdy słucha się ich różnych życiowych historii, jak byli traktowani na ulicy, często będąc głodnymi, a przez to zmuszeni szukać jedzenia w śmietniku, lub też ukraść coś ze sklepu, to nie chce się wierzyć, że tak mogło być ich życiu. Oczywiście zmusiła ich do tego trudna sytuacja życiowa, ze musieli uciekać z domu, bo tam było źle, albo napotkali inne życiowe trudności. Słuchając więc tych różnych opowieści, to chce się płakać, z pytaniem w sercu bez odpowiedzi, dlaczego musieli znaleźć się na ulicy i przeżyć tyle cierpienia, ucząc się od innych tego co było najgorsze, a przecież nie do takiego życia stworzył ich Pan Bóg? Dla mnie osobiście, to Ci chłopcy, oczywiście w cudzysłowie, to są bohaterzy. Będąc z nami na misji i mając spokojniejsze zżycie, ucząc się w klasach, wielu z nich odkrywa różne zdolności w tym także i malarskie. Kilku z nich np. odmalowało figurę ks. Bosco z dziećmi, który jest postawiony na terenie naszej misji. Osobiście pogratulowałem im, bo zrobili bardzo dobrą robotę.
Nasza misja i miasto Nairobi położone są na wysokości około 2000m n.p.m, dlatego na takiej wysokości w nocy jest tu zazwyczaj chłodno. Fakt pozytywny jest taki, że tu przez cały rok nie ma odpowiednika polskiej zimy, czyli nie ma śniegu i mrozów, a temperatura powietrza nigdy nie spada poniżej zera. Mimo jednak tych warunków, i takiego spojrzenia na tą sprawę, noce tez potrafią tu być bardzo chłodne i deszczowe, wiec na pewno nie jest łatwo żyć na ulicy. Zresztą sami to chłopcy potwierdzili, ze faktycznie tak było. Pytanie, dlaczego Ci chłopcy musieli uciekać ze swego domu i rodziny, by znaleźć się na ulicy? Według ich relacji, to powodów jest wiele. Po pierwsze w rodzinach jest dużo dzieci i rodzice nie zawsze mają wystarczająco środków do ich wyżywienia, ubrania a także kształcenia. Osobiście myślę że brakowało także tej właściwej, rodzicielskiej miłości, która jest tak bardzo ważna. Druga przyczyna, to fakt, że rodzice będąc sfrustrowani trudną sytuacją, nie zawsze są zdolni dobrze spełniać swoją rolę i być odpowiedzialnymi jako rodzice. Wielu z nich dość często pije alkohol własnej roboty czyli tzw. bimber, a to z kolei wiąże się ze złym traktowaniem ich dzieci. Inna przyczyna to fakt, że rodzice się rozwiedli a później mając innych współmałżonków. W takiej nowej rzeczywistości zdarza się, że nie zawsze troszczą się swoje dzieci. Ostatnim powodem może być śmierć rodziców a dzieci jako sieroty, są zabierani do dziadków, czy tez kogoś z rodziny, a tam także bywa rożnie. Smutne to jest, ale prawdziwe.
W dniu 6 grudnia br. przyjęliśmy do naszego domu 33 nowych chłopców z ulicy. Najmłodszy z nich ma 10 lat, inni maja po 12, 13, 15, 17 oraz kilku 18 lat. Ci najstarsi najdłużej zżyli na ulicy, ucząc się różnych złych nawyków, z którymi obecnie muszą walczyć. Jest to konieczne, by móc z nami zostać i mieć szansę uczyć się, czy to w szkole podstawowej, zawodowej lub średniej. Rożni sponsorzy i Dobrodzieje oraz ludzie dobrej woli starają się pomagać, by misja mogła wciąż trwać, jednak nie zawsze ta pomoc wystarcza. Na misji, czynimy wszystko, by zaradzić i sprostać tym wyzwaniom. Każda, nawet najmniejsza ofiara jest niekiedy na wagę złota. Funkcjonowanie naszej misji jest uzależnione całkowicie od pomocy z zewnątrz. Jak dotychczas, opatrzność Boża nas nie zawiodła, bo na różne sposoby poprzez ludzi dobrej woli, tak z Kenii, jak i spoza, otrzymaliśmy wiele pomocy. Wy również moi Dobrodzieje i Przyjaciele Misji macie swój wielki wkład w działanie misji od momentu mojego przyjazdu tutaj, czyli 4 września 2023. Dzięki Waszej pomocy udało mi się już tu wiele zrobić, między innymi odmalować cały obiekt, w tym sale lekcyjne, biura, dwie duże wspólne sypialnie, zakupiliśmy księgi liturgiczne i stroje dla ministrantów. Wielkie Bóg zapłać za każdy gest Waszej życzliwości i dar serca na rzecz mojej misji. Niech Bóg stokrotnie Wam to wynagradza i obficie błogosławi w każdym działaniu.
Na koniec mego listu z serca życzę Wam wielu łask bożych, dużo zdrowia, radości w pomaganiu innym oraz tego wszystkiego co budzi nadzieje i dodaje otuchy oraz wewnętrzną moc i siłę w codziennym życiu i działaniu. Niech Dziecię Jezus, które na nowo rodzi się dla nas w Stajence Betlejemskiej, by ofiarować nam Swój Pokój, Radość i Miłość znajdzie miejsce w Waszych sercach, rodzinie i w codziennym życiu. Otwarcie się na Jezusa i przyjęcie Go do swego serca jest zawsze początkiem nowego, pełniejszego i bogatszego życia. Tylko z Jezusem możemy doświadczyć cudów i dobra, oraz mieć wewnętrzną pewność, że nasze życie się zmienia i jest pełniejsze w każdym wymiarze.
Wraz z naszymi chłopcami w misji, zapewniam Was o naszej szczególnej pamięci w modlitwie we wszystkich Waszych intencjach, prosząc Boga o potrzebne dla Was łaski, pomyślność, a przede wszystkim dar zdrowia. Niech Bóg Wam błogosławi i ma w swej szczególnej opiece. Szczęśliwego, pomyślnego i błogosławionego nowego roku 2024. Z modlitewną pamięcią i kapłańskim błogosławieństwem.
Ks. Jan Marciniak SDB