Afryka nie kojarzy nam się ze zbiornikami wodnymi czy połowami ryb, a przecież w Malawi jest ogromne, porównywane do morza, jezioro. Czy łowicie tam ryby?
Ks. Józef Czerwiński: Oczywiście. Ludzie w Malawi utrzymują się z połowu ryb. I to nie tylko ludzie w Malawi, ale też w innych krajach graniczących z Jeziorem Malawi – Mozambiku i Tanzanii. Od najdawniejszych czasów zajmują się połowem, bo w tym jeziorze żyje wiele różnych gatunków ryb. W Malawi też codzienna dieta ludzi zamieszkujących okolice jeziora składa się z ryb. Poza tym to kraj rolniczy, nie mamy tu dużego przemysłu, tak jak w Zambii, dlatego rybołówstwo jest ważną częścią zajęcia ludności malawijskiej.
Jak wygląda taki połów ryb?
Ks. Józef: Rybacy wypływają po południu, gdy już zapada zmrok. Łowią głównie w nocy. Przynętą jest światło. Mają takie specjalne latarki, zostawiają je na wodzie i ryby płyną do światła. Ta technika używana jest od stuleci. Pięknie opisał to w swoich notatkach i listach David Livingstone, szkocki misjonarz protestancki, lekarz i podróżnik. Gdy on, jako jeden z pierwszych Europejczyków, zobaczył jezioro Malawi, nazwał je Star Lake, co znaczy Jezioro Gwiazd. Rybacy wypływali, mieli światła np. pochodnie, rozmieszczali je na jeziorze i wyglądało to pięknie, jakby gwiazdy przechodziły w horyzont, światło na jeziorze zlewało się z gwiazdami na niebie. Tak to opisał Livingstone.
Czy rybołówstwo w Malawi jest bezpiecznym zajęciem?
Ks. Józef: Połów ryb jest naprawdę bardzo ciężką pracą. Bardzo ciężką i bardzo niebezpieczną pracą. W dalszym ciągu rybacy używają, a przynajmniej znaczna większość, małych łódek wyrąbywanych i wypalanych z jednego konara drzewa. Nazywa się chombo, podobnie jak najpopularniejsza ryba jadalna w Malaw, która nazywa się chambo. Łódki-chombo są o tyle niebezpieczne, że są bardzo niestabilne, jest dużo wypadków. W Nkhotakota było naprawdę dużo utonięć. To jest niebezpieczny zawód.
Czy połowem zajmują się też firmy, czy raczej to małe, rodzinne zajęcia?
Ks. Józef: Są to głównie prywatne i rodzinne zajęcia, chociaż duże firmy powoli wchodzą do biznesu. Mają oni już łódki z silnikami motorowymi i łowią większą ilość ryb. Niestety rezultat jest taki, że prawdopodobnie już teraz dużo gatunków zostało wyłowionych i już ich nie ma. Dlatego rząd Malawi, Tanzanii i Mozambiku starają się ograniczyć taki połów, ale bardzo powoli im to idzie. Zgodzili się, że nie wolno łowić od połowy listopada do stycznia i jezioro jest zamykane. W Malawi i Tanzanii działa to w połowie, a w Mozambiku, przez rebelie i wojny, nie działa. Trudno wprowadzić ten system w praktyce.
Czy w jeziorze występuje wiele gatunków ryb? Są też rybki ozdobne, prawda?
Ks. Józef: Oczywiście, pierwsze przeznaczenie to ryby do jedzenia. Jezioro jest głównym źródłem pożywiania dla mieszkańców. W jeziorze są bardzo różne gatunki ryb, w niektórych opracowaniach są informacje, że znajduje się od 700 do ponad 1000 gatunków. Chambo to główna ryba jadalna z gatunku tilapia, kampanga to również smaczna ryba z tego samego gatunku, nyalungwe to odpowiednik polskiego szczupaka, a usipa i karpenta to małe rybki jadalne. To są najpopularniejsze ryby jadalne. Rybek akwariowych jest całe mnóstwo, kilkaset gatunków, to był bardzo duży biznes szczególnie w latach 80 i 90. Rybki akwariowe były transportowane drogą lotniczą to Europy – Amsterdamu i Londynu. Potem były rozprowadzane po całym świecie. Niestety projekt ten powoli upadał. Ostatnio przyszedł koronawirus i wszystko zostało zatrzymane. Teraz rząd stara się, żeby ten biznes wrócił, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Jadąc do Malawi, powinniśmy coś jeszcze wiedzieć o jeziorze?
Ks. Józef: Jeszcze jedno, myślę, że jest to bardzo ważne. Pływając w jeziorze lub pijąc nieoczyszczoną wodę, można nabawić się choroby o nazwie bilharzia lub „snail fever” – gorączka ślimakowa. Przez coraz większy połów ryb, choroba rozprzestrzenia się bardzo szybko. Roznoszą ją ślimaki, które na pozór wyglądają bardzo ładnie, kolorowo. Są jednak bardzo niebezpieczne bo to one roznoszą tę chorobę. Ich naturalnym wrogiem są ryby, które żywią się nimi. Ponieważ jednak ryb jest coraz mniej, to ślimaki rozmnażają się bardzo szybko i infekują wodę. Bilharzia jest poważnym problemem, z którym próbuje walczyć rząd. Są specjalne programy edukacyjne, zachęcają, aby iść do lekarza, jak się ma jakieś objawy. Nieleczona choroba ma różne powikłania. Ja dzięki Bogu nigdy nie zachorowałem, a kąpałem się w jeziorze wiele razy.
Jezioro Malawi jest bardzo piękne, majestatyczne, ale może też być niebezpieczne.