W programie Adopcja na Odległość mamy 132 dziewcząt i chłopców. Uczą się w przedszkolu, szkole podstawowej, średniej i pomaturalnej. Większość uczestniczy w zajęciach oratorium misyjnego. Podopieczni pochodzą z 32 okolicznych wiosek wchodzących w skład okręgu Kazembe, który liczy w przybliżeniu 6 650 mieszkańców.
To rolnicze tereny Zambii. Ze względu na sąsiedztwo jednej z największych rzek w prowincji Luapula, ludzie przez długi czas utrzymywali się głównie z rybołówstwa. Niestety, wskutek wdrażania niewłaściwych metod łowienia niemal cała populacja ryb została wyczerpana. Rząd próbuje przekierować ludzi z połowów ryb ku rolnictwu lądowemu. Jednocześnie narzuca wysokie ceny na wszystko, co związane jest z uprawą ziemi. Ubodzy ludzie nie są w stanie ponieść kosztów przejścia na nowy rodzaj gospodarowania.
W naszej okolicy popularny jest maniok; warzywo sprowadzone do Afryki z Brazylii w XVI wieku. Bulwy jego są trujące, bo zawierają kwas pruski. Dopiero długotrwały proces suszenia na słońcu sprawia, że warzywo traci właściwości toksyczne i nadaje się do dalszej obróbki. Tradycyjna metoda uprawy oznacza sadzenie ręczne oraz brak nawozów, na których zakup drobni rolnicy nie mogą sobie pozwolić.
Kryzys spowodował, że mieszkańcy Kazembe i okolic przemieszczają się do odległych terenów w poszukiwaniu kawałka ziemi. Zostają w buszu przez miesiąc lub dłużej, by uczynić poletko zdatne do uprawy. Do sadzenia używają bulw z poprzedniego sezonu, przez co uszczuplają zapasy zgromadzone dla całej rodziny na przetrwanie do kolejnych żniw. Ziarna kukurydzy do produkcji mąki na własny użytek są drogie i większość rolników nie ma pieniędzy na ich zakup. Ludzie odczuwają głód i są zdesperowani. Pandemia spowodowana przez Covid-19 pogarsza sytuację. Ci, którzy wcześniej szukali jedzenia w buszu nie mogą nigdzie się przemieszczać. Nie mają pieniędzy, bo nie są zatrudnieni. Zamknięto szkoły, więc wszystkie dzieci pozostają w domu. Na ten moment rząd nie zaopatruje ludzi na wsiach w żadne produkty spożywcze ani nie zapewnia alternatywnego rodzaju pomocy.
Jak wspomniałem wyżej mieszkańcy wiosek w dużej mierze zdani są na to, co pozyskują z poletek w buszu: maniok, orzeszki ziemne, słodkie ziemniaki. Nawet dzieci szukają pracy dorywczej, aby zarobić chociaż na posiłek. Nastolatkowie pracują przy zbiorze orzeszków ziemnych, najmują się do łuskania kukurydzy, noszenia wody z rzeki. W czasie pandemii to wszystko nie jest możliwe. Przemieszczanie jest ograniczone, a nasi ludzie dosłownie walczą, żeby znaleźć pożywienie dla dzieci. Każdego dnia dostaję wiarygodne sygnały, że sytuacja się pogarsza. Nawet ci, którzy wcześniej dobrze sobie radzili, teraz w ciągu dnia jedzą jeden skromny posiłek. Wypracowują strategię przetrwania bez jedzenia do późnego popołudnia. Odczucie głodu nie pozwala już wówczas sprawnie funkcjonować. Po posiłku spożytym we wczesnych godzinach wieczornych można zasnąć i spokojnie przetrwać do rana. Potem walka z samym sobą zaczyna się od nowa.
Bardzo Was proszę o pomoc, bym mógł kupić produkty spożywcze dla rodzin i podopiecznych Adopcji na Odległość z Kazembe. Jestem pewien, że udzielone wsparcie sprawi, że na twarzach dzieci znów pojawi się uśmiech. Niech Bóg szczodrze Wam błogosławi.
Ks. Norbert Lesa SDB
Kazembe, Zambia
tłum. R.P.
Więcej informacji na temat obecnej sytuacji w krajach misyjnych znajdziesz tutaj: misjesalezjanie.pl/covid19-pomoc/