Drodzy Dobrodzieje,

słysząc o wirusie w świecie, obawialiśmy się, że i w Demokratycznej Republice Konga trzeba będzie zamknąć kościoły i kaplice, by nie było dużych skupisk wiernych. Dlatego jeszcze przed epidemią odwiedziliśmy większe wioski, aby porozmawiać z ludźmi i przygotować duchowo na to, co może się wydarzyć. Jako duszpasterze mamy świadczyć, że Kościół, misja, kapłani, nadal są z nimi, że Pan Bóg ich nie opuścił, że modlić się trzeba jeszcze więcej, choć inaczej. Jednocześnie chcieliśmy przekazać nieco wiedzy oraz instrukcje zachowania odnośnie do zapowiadanej i budzącej strach pandemii.

Dość szybko oficjalne media państwowe ogłosiły pierwsze przypadki zakażeń koronawirusem i zgonów w stolicy kraju, Kinszasie. Szkoły i kościoły zostały zamknięte, podobnie jak na całym świecie, który stał się jedną wioską z przykazem obowiązującym wszystkich.

Kwarantanna obowiązuje, ale bez wielkiego rygoru. Wszystkie placówki edukacyjne (od przedszkoli do szkół ponadgimnazjalnych) nadal są zamknięte, kościoły również. Nie ma to jednak większego uzasadnienia patrząc na to, co dzieje się na rynkach, w transporcie publicznym, w miejscach pracy. Ja też jeżdżę tam, gdzie mam być w niedzielę i odprawiam Mszę Świętą. Nie zdarzyło się jak dotąd, żebym był sam. Zawsze kilkoro wiernych przebije się i dotrze do kościoła, by uczestniczyć we Mszy Świętej.

W mieście Lubumbashi, do którego od czasu do czasu jeździmy na większe zakupy, wszystko drożeje, zwłaszcza żywność (np. mąka kukurydziana) i transport. Pojazdy przewożące ludzi mogą brać o połowę mniej pasażerów. Gdy patrol policji jest w pobliżu, kierowcy stosują się bezwzględnie do tego nakazu. Noszenie maseczek jest obowiązkowe, ale ludziom brakuje pieniędzy na ich kupno. Policja wymierza kary za ich brak. W dużych miastach jest bardzo niebezpiecznie, zwłaszcza nocą. Zjawisko przemocy jest wszechobecne: napady, grabieże, pobicia i ciężkie zranienia. Okradane są głównie sklepy z żywnością, ale przy okazji złodzieje zabierają inne dobra materialne oraz dokonują zniszczeń.

Zarządzenia w większości państw Afryki są podobne, zwłaszcza co do izolacji ludzi w domach. Bardzo trudno przestrzegać kwarantanny, szczególnie w niewielkich miejscowościach jak Mokambo, gdzie nie ma bogaczy, z wyjątkiem urzędników granicznych. Przeciętna rodzina ciśnie się w małym domku czy pokoiku z gromadą dzieci, kuzynów, dziadków. Ludzie żyją z dnia na dzień, więc pozostanie w domu prowadzi do piętrzących się trudności. Któż ma tutaj rezerwy żywności? Jeśli tylko sezon jest urodzajny, w czasie zbiorów jedzenia nie brakuje. Trzeba wtedy każdego dnia pójść na pole i przynieść tobołek czy worek czegoś na głowie. Kiedy rok jest nieurodzajny, szukają możliwości dziennego zarobku u innych, by porządniej zjeść wieczorem. Koronawirus odebrał szansę na prace dorywcze.

Mieszkańcom Mokambo brakuje mydła, płynów dezynfekujących, środków czystości, maseczek itp. Chciałoby się niektóre z tych dóbr mieć na stałe przy szkółkach wioskowych, w szkołach i kaplicach, gdzie nie ma wody bieżącej, a wyraz „higiena” pisany jest bardzo małymi literami. Misja nie ma wiele zapasów. Pomocy żywnościowej możemy udzielać jedynie doraźnie.

Kochani, teraz trochę znakomitych wieści. Dr Patryk, którego wspieracie w programie Adopcja na Odległość, uzyskał numer certyfikatu lekarskiego, wydanego i podpisanego w stolicy. Teraz może leczyć oficjalnie. W DR Konga wszystko jest scentralizowane. Nawet prawo jazdy musi być wydane oraz opatrzone pieczątką i podpisami w stolicy.

Dr Patryk prowadzi przy naszej misji mini szpital „Alpha Medical” i punkt apteczny. Do jego szpitalika kieruję wielu młodych i starszych w potrzebie medycznej, których nie stać na opłacenie wizyty w innym ośrodku zdrowia czy wykupienie przepisanych na recepcie lekarstw. We wspólnocie mamy też „regularnych ubogich”. Pukają do drzwi misji z bólem głowy, brzucha, gorączką, malarią, biegunką, chorobami skóry. Wszystkich odsyłam do naszego przyjaciela, dra Patryka. Dzięki Darczyńcom misja ponosi koszty leczenia ubogich. Nie są one aż tak wysokie, jak w punktach medycznych w okolicy. Dr Patryk daje nam duże zniżki. Ten człowiek ma serce na dłoni. Zawsze chętnie odwiedza chorych w ich miejscu zamieszkania. Gdy niedomagam, pomaga i mnie.

Kilka razy wybrał się ze mną do zdradliwego buszu. Droga nie jest łatwa. Trzeba płynąć łodzią, iść długo do góry i w dół, w upale i deszczu, pokonywać dziurawe mosty, by przebić się do wiosek pełnych komarów, much i innych insektów. Nigdy nie waha się nieść pomoc. Nawet kiedyś sam tam ruszył, by usłużyć ludziom i zażyć przygody. Innym razem wraz z żoną Badiadią odbyli dziurawymi ścieżkami na rowerach długą drogę, bo ktoś bardzo niedomagał.

Drodzy Przyjaciele Misji Salezjańskich, wsparcie, jakie niespodziewanie otrzymał dr Patryk od Dobrodziejów z Polski, to wielki dar, który z pewnością zaowocuje i przyniesie wiele dobra innym. Dzięki Wam, Opiekunom Adopcyjnym, młody dobrze zapowiadający się lekarz nie opuścił Mokambo. Został i z zapałem serca leczy ludzi. Niech Bóg Wam to wynagrodzi!

Ks. Piotr Paziński SDB
Mokambo, DR Konga

Ks. Piotr Paziński jest duszpasterzem w Mokambo. Odwiedza wspólnoty kościelne na rozległym obszarze 3 500 km² buszu. Do blisko 30 wiosek dociera samochodem, motorem, rowerem lub łodzią. O swojej posłudze mówi:

„Jestem z ludźmi, słucham ich, odwiedzam i pomagam chorym. W wioskach zakładamy szkółki alfabetyzacji. Zaglądam do nich, rozmawiam z dziećmi i nauczycielami. Odprawiam Mszę Świętą, prowadzę katechezę, udzielam sakramentów. Zawsze potem siadamy przy stole albo na worku rozpostartym na ziemi i spożywamy wspólny posiłek. W każdej wiosce, nawet maciupkiej, bez problemu znajduje się dach nad głową i łóżko dla misjonarza. Czasami śpię w ‘pajotce’ – słomianej chatce wypożyczonej mi na noc. Wyprawy trwają od kilku do kilkunastu dni. Zabieram z sobą jedynie gotowaną wodę do picia. Nigdy jeszcze w moich podróżach nie byłem głodny”.

oprac. Adopcja na Odległość

Więcej informacji na temat obecnej sytuacji w krajach misyjnych znajdziesz tutaj: misjesalezjanie.pl/covid19-pomoc/