W miejscowości Totontepec deszcz pada praktycznie każdego dnia. Kiedy idziemy z proboszczem naszej parafii do domu Diego, małego ucznia naszej szkoły, który kilka miesięcy temu uległ poważnemu wypadkowi, dowiadujemy się, że mieszkańcy wioski sami wybrukowali wszystkie ulice, żeby nie tonąć w błocie. Nie czekali na propozycje miejscowych władz, pewni tego, że nikt im w tym nie pomoże. Widać, że praca została dobrze wykonana i pozwala na dotarcie do każdego zakamarka wioski bez najmniejszych problemów.

Diego mieszka z rodzicami, siostrą i bratem w małym, ale murowanym domu na obrzeżach wsi. Od kilku miesięcy rodzina przeżywa jego wypadek, w wyniku którego poważnie złamał nogę i przez 3 miesiące nie mógł chodzić. To wielka tragedia dla rodziny i ogromne wyzwanie finansowe, żeby chłopiec mógł wrócić do sprawności. Próbuję trochę zagadać Diego, ale jest bardzo nieśmiały i wstydzi się rozmawiać. Rodzice się uśmiechają i mówią, że może później się ośmieli.

Rozmawiam chwilę z jego starszą siostrą. Opowiada mi o swoich planach. Chciałaby szyć ubrania. I tak zaczyna się bardzo ciekawy temat – wykształcenie i praca dla dziewcząt. Młoda dziewczyna, która chciałaby skończyć szkołę i znaleźć dobrą, stałą pracę, nie ma łatwo. Jej społeczność nie jest temu przychylna. Kobieta Mixe powinna zajmować się dziećmi i domem, a nie szukać kariery. Stąd w młodych dziewczynach jest sporo lęku i czasem nawet nie chcą, dzielić się swoimi marzeniami. Na szczęście siostra Diego ma wspaniałych rodziców, którzy chcieliby, żeby chociaż spróbowała. Myślę, że może w ten sposób przetrze szlaki dla kolejnych dziewczyn, które chciałyby się uczyć i robić coś innego.

Po naszej krótkiej rozmowie mama proponuje przekąskę. Wewnątrz skaczę z radości, bo w powietrzu już wcześniej czułem zapach Tamales – masy kukurydzianej ze słodkim syropem zawiniętej w liść kukurydzy tak, jak nasze polskie gołąbki zawija się w kapustę. Swoją drogą to niesamowite, jak dzielenie się z innymi buduje poczucie bezpieczeństwa. W każdym domu, który odwiedziliśmy, dostaliśmy coś do jedzenia i picia. Niektóre rodziny przygotowywały nam nawet prowiant na dalszą drogę. Tyle dobra w prostych gestach. Po tej wizycie czułem się, jakbym bym częścią rodziny. Bogu niech będą dzięki.

 

br. Sebastian Marcisz
Ciudad de México

Więcej informacji: misjesalezjanie.pl/dzieci-meksyku/