Jak obchodzi się Wszystkich Świętych w Peru? Jak wyglądają groby w Peru i dlaczego na cmentarzach znaleźć można stosy opakowań po żarówkach?

W Peru święto zmarłych, nazywane Día de los Difuntos, jest obchodzone dużo radośniej niż w Polsce. Cmentarze są oblegane nie tylko w dzień, ale także w nocy. Dobiegają z nich odgłosy głośnych rozmów i muzyki. Peruwiańczycy przychodzą na cmentarze, aby świętować. Na cmentarzu je się i pije, a nawet tańczy i śpiewa. Między grobami krążą kapele, które można wynająć, aby wystąpiły przy grobie zmarłego. Ważną częścią obchodzenia święta jest wspólny posiłek zjadany obok miejsca pochówku bliskiej osoby. Często część tradycyjnych potrawy kładzie się także przy grobie zmarłego. W niektórych rejonach Peru z okazji święta zmarłych piecze się specjalne chlebki w kształcie laleczek, które przypominają bożonarodzeniowe pierniczki.

Cmentarze w Peru wyglądają inaczej niż w Polsce. Zamiast pomników w alejkach piętrzą się betonowe bloki przypominające bielone mury. W nich ułożone są piętrowo szczątki zmarłych. Im niżej, tym droższe miejsce pochówku. Każdy grób ma tablicę, na której wyryte są imiona i nazwiska zmarłego (w Peru nazwisko ma dwa człony – jeden człon to nazwisko matki, a drugie ojca) oraz data śmierci. Tablice są umieszczone w zagłębieniu w kształcie łuku, które wygląda jak okienko. Niektóre z tych wnęk mają zamykane szybki lub kraty. W tym miejscu bliscy układają i wieszają kwiaty, najczęściej żywe bukiety.

Co ciekawe, w Peru nie ma zwyczaju stawiania zniczy ani świec na grobach. Prawdziwy płomień został zastąpiony elektrycznym światłem. Dlatego na murach dostrzec można wiele kabli i zwisających z nich żarówek. Aby ich wymiana była możliwa także na wyższych piętrach, przy wejściu na cmentarz stoją drabiny. Obsługują je chłopcy, którzy świadczą swoje usługi za drobną opłatą. Przed cmentarzem znaleźć można stoiska kwiaciarek i pań sprzedających napoje, słodkie i słone przekąski.

Dorota Pośpiech

SYLWIA GRZĘDA, wolontariusza w Piúra, opisuje peruwiańskie zwyczaje:

“Pamiętam taki dzień, kiedy zostałam zaproszona na Mszę w intencji zmarłego. Za oprawę Mszy odpowiadała kapela, a kazanie wysławiało jego dobre czyny za życia. W Mszy uczestniczyła cała rodzina, wiele pokoleń. Babcie, ciotki, wujkowie, dzieci… Wszyscy ubrani odświętnie, ale nikt na czarno. Za to każdy miał na sobie coś białego. Rocznica śmierci zmarłego to świetna okazja do rodzinnych spotkań i świętowania, także przy grobie. Dlatego po Mszy wszyscy udali się na cmentarz. Akurat ten różnił się od innych cmentarzy peruwiańskich, bo płyty nagrobków były płasko wkopane w ziemię. Przy każdym nagrobku stał krzyż. Miejsce było zadbane i wyglądało jak park, z trawą i nielicznymi drzewami. Przy grobie rozłożyliśmy koce jak na piknik. Rozstawiono też duży parasol do ochrony przed słońcem. Trochę jak na plaży. Wyciągnęliśmy balony i nadmuchaliśmy je. Kilka przywiązaliśmy do ramion krzyża. Resztą bawiły się dzieci.

Rozłożyliśmy się z jedzeniem, które było wcześniej przygotowane i przywiezione ze sobą. To był wystawny obiad, tyle że podany w styropianowych pojemnikach, takich jak do jedzenia zamawianego na wynos. Do tego oczywiście tradycyjne napoje: Inca Cola (żółta oranżada, peruwiańska wersja coca-coli) lub chicha morada (bardzo słodki kompot z czarnej kukurydzy). Było też piwo. Piwa oczywiście nie dostaje każdy dla siebie, ale otwiera się jedną butelkę i wędruje ona z rąk do rąk. Każdy pije z jednej i tak idzie butelka za butelką. Zmarły również był uwzględniony w tej kolejce, więc gdy była jego kolej, po prostu wylewało się odrobinę na jego grób.

Wszyscy śmiali się i rozmawiali, a dzieci bawiły się i ganiały się po cmentarzu. W tle puszczono muzykę z przenośnego głośnika, typowe latynoski rytmy. Jedni bujali się w ich rytmie, inni przytupywali nogą, jakby zaraz mieli tańczyć. Niektórzy byli już nieźle odurzeni piwem. Po sąsiedzku, przy jednym czy drugim grobie widać było podobne obrazki. Spędziliśmy tak prawie cały dzień”.