W Luandzie, stolicy Angoli siostry salezjanki rozdają biednym paczki żywnościowe. To pomoc realizowana w ramach kampanii JEŚLI CHCESZ, MOŻESZ MI POMÓC. W czasie Wielkiego Postu prowadziliśmy zbiórkę na dożywianie i leczenie dla ubogich Angolczyków.

Przedstawialiśmy Wam historię osób, które potrzebują wsparcia. W Luandzie pracuje s. Maria Domalewska, która odwiedzała podopiecznych, pytała o ich problemy, wspierała i przesyłała nam informacje. Teraz otrzymujemy wiadomości od misjonarki o udzielonej pomocy.

Paczki żywnościowe z podstawowymi produktami: parówkami, fasolą, ryżem, mąką kukurydzianą, cukrem, mlekiem, olejem, mydłem i płynem do dezynfekcji, trafiają do potrzebujących i chorych. S. Maria dzieli się radością, którą widzi w oczach ubogich, ich reakcje pokazują, że nasze działania mają sens: „Paczki zaczęłyśmy rozdawać tym, których mieliśmy już adresy. Nowością było to, że kupiłam zamrożone kurczaki. Radość była przeogromna, niektórzy nie pamiętali, kiedy jedli kurczaka. Niektórzy mówili, że będzie na niedzielę dobry obiad. Niektórzy, że już zaraz będą gotować, żeby przypomnieć sobie smak kurczaka.”

Na liście potrzebujących mieliśmy 30 rodzin. Udało się zebrać większą sumę pieniędzy, więc pomocą obejmiemy kolejnych potrzebujących. Informuje o tym s. Maria: „Tym razem dałyśmy też paczki żywnościowe tym rodzinom, które prosiły, żeby poczekać z opłatą za szkołę, bo tym razem jest im bardzo ciężko. Od kilku dni nie mieli nic do jedzenia. Niektórym odłożyłyśmy zapłatę za szkołę do następnego semestru i przy okazji dałyśmy im coś z  tych produktów żywnościowych. Reakcja była niesamowita. Niektóre osoby wyglądały ładnie, ale w domu bieda aż piszczy. Nie spodziewali się takiego podarunku w postaci produktów żywnościowych. Byli bardzo wdzięczni.

Jedną z opisywanych osób potrzebujących pomocy jest Albertyna, albinoska chora na raka skóry. Jej tata porzucił rodzinę. S. Maria pojechała odwiedzić dziewczynkę: „Albertyna mieszka bardzo daleko. Wyjechałam o 8 rano i wróciłam około 16. Albertyna bardzo się ucieszyła. Skończyła swoją chemioterapię, czeka teraz na wezwanie, żeby kontynuować leczenie radioterapią. Zostawiłam jej trochę pieniędzy na podróż do szpitala i paczkę żywnościową. Dziewczyna jest prawie zawsze teraz sama w domu, czasami z młodszą lub starszą siostrą. Mama chodzi i szuka jakiejś pracy, żeby mieć na codzienne utrzymanie i na podróże do szpitala. Albertyna musi być raz w tygodniu lub co dwa tygodnie na leczeniu”.

Wasze wsparcie otrzymają też podopieczni placówki sióstr z „dzielnicy rybaków”. To jedne z wielu slamsów w stolicy kraju.

Wam drodzy Darczyńcy z całego serca dziękujemy za udział i dobre serca, jakie okazaliście mieszkańcom Angoli.