We Freetown salezjanie zakładają farmę. Dzięki hodowli zwierząt i uprawie roślin placówka będzie bardziej samowystarczalna. Chcą też zaangażować podopiecznych i nauczyć ich nowych rzeczy. W rozmowie z nami ks. Sergej Goman opowiedział, dlaczego podjął się takiego zadania.

We Freetown salezjanie pomagają chłopcom ulicy i wykorzystanym dziewczętom. Prowadzicie ośrodki dla nich i szkoły dla ubogich. Skąd pomysł na stworzenie farmy?

Chcemy wybudować farmę, żeby nauczyć naszych podopiecznych uprawy roślin i hodowli zwierząt i pokazać, że można uczciwie żyć. Nie trzeba kraść czy sprzedawać własnego ciała, żeby mieć co jeść. W naszym domu są dzieci z ulicy, gwałcone, przeznaczone na prostytucję, bardzo skrzywdzone. Potrzebują one opieki i wychowania, zadbania o ich bezpieczeństwo i przyszłość. Prowadząc farmę, nauczymy ich, co można siać, żeby potem sprzedać, jak hodować trzodę chlewną i być gospodarnym. Nie marnować resztek ze stołów, tylko wykorzystywać je na farmie. Nie nadające się do jedzenia warzywa i owoce, lekko przegniłe lub obite, można dać świniom. Jak zwierzę urośnie, to mamy mięso lub je sprzedajemy i mamy pieniądze na opłacenie np. światła.

Praca na farmie to resocjalizacja przez pracę i naukę, a także sposób na zdobycie jedzenia. Skąd taki pomysł?

Już wcześniej wdrożyłem podobny program w Luingi. Na tej placówce prowadziliśmy akcję dożywiania dla 250 dzieci. Przychodziły na obiady, za które nic nie musiały płacić. To było duże wyzwanie. Na prowadzonej farmie zaczynaliśmy od kilku świń, a potem mieliśmy prawie 70. Poprosiłem, żeby każde dziecko przyniosło w miesiącu około 10 kg jedzenia, które nie nadaje się do sprzedaży i spożycia. Szli do marketów i zbierali wyrzucone banany. Zauważyli pod drzewami przegniłe mango? Też zbierali i przynosili. Tak mogliśmy wykarmić dużą liczbę świń. Raz w miesiącu, w ramach podziękowania, zabijaliśmy jedną świnię i rozdawałem tym, co przynosili jedzenie. Tak, żeby czuli, że to też jest ich i poczuli się częścią placówki misyjnej.

Czy takie resztki ze stołu i zebrane owoce oraz warzywa wystarczają, żeby nakarmić świnię? Czy nie potrzeba jeszcze paszy?

Na początku inwestujemy trochę pieniędzy, kupujemy prosiaki i trochę karmy dla nich. Potem, jak mamy kilka dużych świń, to sprzedając jedną, zdobywamy środki na karmę, trochę czegoś podobnego do zboża, pozostałości po ryżu. Nie jest to drogie. Pieniądze ze sprzedaży zwierzęcia pokrywają też koszty remontów, rachunków itp. Wtedy już farma sama na siebie zarabia, nie musimy szukać kolejnych funduszy na utrzymanie zwierząt.

Jak wielką powierzchnią ziemi dysponują salezjanie we Freetown, gdzie powstaje farma?

Mamy do dyspozycji 24 hektary. Na części powstają budynki i boiska, reszta, około 15 ha, przeznaczona jest na farmę. Posadziliśmy już mango i drzewka moringi, która od wieków wykorzystywana jest w medycynie tradycyjnej, jest bardzo cenna w wielu krajach. W Afryce piją z liści moringi herbatę. W Niemczech produkowane są z nich bardzo drogie tabletki. Kiedyś może będziemy eksportować suszone liście do Europy. Na razie musimy kupić suszarki i wszystkie inne sprzęty potrzebne do ich przeróbki. Póki co posadziliśmy te drzewka na dwóch hektarach i za rok powinniśmy zbierać pierwsze liście do suszenia i sprzedamy je do lokalnych supermarketów. Kolejne pół hektara zajmują orzechy nerkowca. Mamy też owoce, ale ich nie można eksportować, bo nadają się do spożycia tylko przez 3 dni, więc transport na inny kontynent jest niemożliwy. Już jednak na sprzedaży samych orzechów można dużo zarobić. Chcemy, żeby farma była samowystarczalna i przynosiła dochody, wtedy będziemy mogli jeszcze w większym stopniu pomagać potrzebującym.

Od kiedy planujecie rozpocząć hodowlę świń?  

Zbieramy środki finansowe na budowę i prowadzenie farmy, ale już mamy cztery świnie. Chcemy w najbliższym czasie kupić jeszcze trzy i stworzyć stado. Potem już będziemy mieć własne prosiaki. W ciągu czterech czy pięciu lat maciora może urodzić nawet 7 młodych. Ziemię mamy, ale musimy wybudować budynek, zrobić zagrody, kupić potrzebne sprzęty. Najtrudniejsze są pierwsze dwa lata zakładania takiej hodowli. Potem już farma staje się samowystarczalna.

DZIĘKUJEMY Księdzu Sergejowi za rozmowę! W ramach pomocy salezjańskiej misji w Sierra Leone prowadzimy zbiórkę na budowę farmy we Freetown. Za zebrane środki wybudujemy pomieszczenia, wykarczujemy i ogrodzimy teren, kupimy grabie, łopaty, wiadra, ubrania robocze, sadzonki warzyw i prosięta. Więcej informacji znajdziesz na stronie PROJEKTU 657.