13 października

Wczoraj, w sobotę zakończyłem rekolekcje. Msza Święta była o godzinie 6.30, potem śniadanie i zaraz po nim wyruszyłem w drogę powrotną do Joypurhat, do mojej parafii, mojej misji. Droga z Utrail do Joypurhat jest długa i męcząca. Najpierw wyruszam małym samochodem. Jeżeli miałbym go opisać, to powiedziałbym, że to blaszany samochód z kratami. Można powiedzieć pudełko z silnikiem. Siadam z tyłu i jadę w tej klatce 60 kilometrów. Potem przesiadłem się do autobusu międzymiastowego do Borga. Po drodze autobus się zepsuł. Czekamy na inny. Nawet nie było, kiedy cokolwiek zjeść. Zresztą podczas podróży zazwyczaj nic nie jem. Dojechałem już późnym popołudniem do Bogra, gdzie przesiadam się do lokalnego autobusu. Jest mały, ale mieści się w nim wiele osób. Gnieciemy się w środku, jeden obok drugiego, na siedząco i stojąco. Koło 20.00 jestem w Joypurhat. Czekało na mnie parę osób z grupy modlitewnej. To jest grupa, która codziennie przychodzi na modlitwę. Odmawiają różaniec za parafian, za swoje rodziny. Jak dotarłem na misję, to przywitali mnie. Byłem tak zmęczony podróżą, że nic mi się nie chciało. Nawet nie miałem ochoty zjeść kolacji. Poszedłem od razu umyć się i spać. Przed odpoczynkiem razem z aspirantami odmówiliśmy modlitwę.

W niedzielę o godzinie 7.30 odprawiam Mszę Świętą. Po niej śniadanie i spotkanie z katechetami, którzy wyjeżdżają na wioski. Wysyłam ich na wioski, sam też się wybieram do jednej, która nazywa się Kapam. Jest do niej dość daleka droga, to wioska w buszu. Mszę Świętą odprawiam w małym kościele zrobionym z gliny. Przecieka dach, ale na szczęście dzisiaj nie pada. Po Mszy św. przychodzi dużo ludzi. Idę w odwiedziny do chorych. Po odwiedzinach otrzymuję zaproszenie na obiad.

W drodze powrotnej odwiedzam następne wioski, gdzie są chorzy. Udzielam im Komunii Świętej i spędzam z nimi czas. Potem wracam na misję do Joypurhat.

Pół godziny odpoczywam, a potem idę do slumsów. Odwiedzam rodziny i chorych. Wracam na misję. Idę do biura. Po tygodniu nieobecności nazbierało się dużo spraw. Trzeba je powoli poukładać. Z wiosek przychodzą katechiści i mamy spotkanie podsumowujące ten dzień. Ja jestem sam jako kapłan na misji, mogę odwiedzić jedną, najwyżej kilka wiosek w niedzielę. A oni mi pomagają. Prowadzą modlitwy i spotkania.

O godzinie 19.00 idę do naszego kościoła i wystawiam Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Spędzam czas w samotności przed Bogiem. To jest moje postanowienie po rekolekcjach, żeby pół godziny modlić się przed Najświętszym Sakramentem. Potem mam modlitwy brewiarzowe we wspólnocie i kolację. Sprzątam jadalnie i myję talerze z aspirantami i idę na różaniec z nimi. Potem do biura. Przyszli do mnie wtedy do mnie aspiranci i chcieli porozmawiać o ich problemach. Rozmawiam z nimi, tłumaczę. Jeszcze zostaję w biurze. Po 22.00 jest czas na odpoczynek.

 

 

ks. Paweł Kociołek SDB