W Kenii na pustyni Chalbi mieszka plemię Gabra. Pracuje tam s. Iwona Skwierawska, która razem z innymi siostrami salezjankami pomaga m.in. wykluczonym z plemienia. To oni najbardziej cierpią z powodu głodu i braku pracy. Starszyzna skazała ich na wygnanie z różnych powodów. Młode dziewczyny, które zaszły w ciąże przed ślubem, matki, które urodziły bliźniaków, osoby i rodziny, które nie przestrzegają plemiennych zwyczajów zostają wyrzucone z domów. Więcej o ich życiu pisaliśmy podczas Adwentu.

Jedną z wykluczonych jest Arbe, która ma trójkę dzieci: najstarszy syn ma na imię Umuru, kolejny Isaako, a dziewczynka Kabale. Jej życie stało się lepsze, bo siostry zapewniają jej pomoc. Arbe też pracuje, plecie pokrycia na manyatty. Chce zarobić, żeby utrzymać dzieci. Jednak nikt nie chce kupić od niej tych pokryć, bo jest wykluczona z plemienia. Odrzucona została przez rodzinę i znajomych, nie kontaktują się z nią ani nie chcą kupować rzeczy wykonywanych przez nią. Dla nich jest skreślona. Arbe często widzi swoją rodzinę, bo przychodzą do miejscowości, w której zamieszkała. Kupują potrzebne rzeczy, ale ją omijają z daleka. Dla niej gorszy niż głód jest odrzucenie i izolacja.

W North Horr siostry pomagają też wielu innym rodzinom. Siostra Iwona opisała nam sytuację jeszcze trzech, które na co dzień zmagają się z wieloma problemami. Zatrważające jest to, że tak wiele z nich głoduje, a ich jednym wsparciem są siostry. Katarakta na początku tego roku straciła wzrok, więc teraz jest całkowicie uzależniona od innych. Ma syna Alexa. Chłopiec ma sparaliżowane nogi. Ich sytuacja jest tragiczna. Niestety mama nie chce wysłać dziecka do szkoły, bo bardzo się o niego boi. Siostry pomagają im, tak jak mogą.

Isaaco jest trochę niedorozwinięty. Przychodzi na placówkę sióstr salezjanek i prosi o jedzenie, bo jego mama nie jest w stanie zapewnić mu niczego. Jest chora psychicznie i chora na AIDS. To chłopiec przynosi do domu pożywienie i zajmuje się mamą. W ciągu roku Isaaco chodzi do przedszkola sióstr, ma zapewnione posiłki i pomoc. Do stycznia wszystkie placówki edukacyjne są zamknięte. Jeśli przedłużą przez koronawirusa „lockdown” to szkoły dalej nie będą funkcjonować. Dla Isacca i jego mamy to bardzo trudny czas. Chłopiec przychodzi do sióstr, które zapewniają im jedzenie. Niestety sąsiedzi ich wykorzystują, zabierają im żywność.

Starszy pan ma na imię Mulu. Gdy przychodzi do sióstr, aby coś zjeść, to sygnał, że rodzina potrzebuje wsparcia. Wtedy, gdy sytuacja jest trudna, wkraczają siostry. Do momentu pojawiania się koronawirusa s. Iwona z pozostałymi misjonarkami raz w tygodniu odwiedzała ludzi biednych, tym których wspierali, żeby sprawdzić, czy nikt nie głoduje. Teraz jest to utrudnione. Jednak siostry w dalszym ciągu pomagają.

oprac. M.T.