W Ugandzie, jak w wielu innych krajach po pojawianiu się koronawirusa ogłoszono ograniczenia, w tym zamknięto szkoły. Pojawił się problem, jak wspierać uczniów, którzy objęci są programem Adopcji na Odległość.

W Kamuli pomagamy młodzieży, która uczy się w szkole zawodowej Saint Joseph Vocational Training Centre. Uczniowie, którzy mieszkają blisko, przychodzą codziennie na zajęcia, ale jest też grupa młodzieży z wiosek. W ciągu roku szkolnego oni mieszkają w internacie. W marcu w związku z pandemią ks. Philip musiał wysłać wszystkich uczniów do domów. Ugandyjczycy stracili prace dorywcze, nie mają pieniędzy, a pomoc obiecana przez rząd nie jest realizowana. Misjonarze postanowili zacząć działać. Przede wszystkim chcieli zapewnić jedzenie. Rozdają mąkę kukurydzianą i ryż dla pracowników i nauczycieli. W kraju panuje zakaz poruszania się, więc księża musieli uzyskać pozwolenie, żeby rozwozić żywność uczniom i mieszkańcom wiosek w buszu. Chcą dotrzeć z pomocą do pozostałych uczniów. „Oni cierpią, bo nie mają co włożyć do garnka. Codziennie dzwonią, piszą z nadzieją, że jakoś im pomogę” – informuje nas ks. Philip. Uczniowie są czasami w bardzo ciężkich sytuacjach. Grace, jedna z uczennic, od niedawna otrzymuje pomoc w ramach Adopcji na Odległość. Ma jeszcze pięcioro rodzeństwa. Wychowuje ich mama, bo ojciec odszedł do innej kobiety, gdy pojawiały się problemy finansowe. Samotna matka dorabia, jako pomoc domowa, piorąc ludziom ubrania. Niestety pandemia zmusiła ją do przerwania tego zajęcia. Grace ma zaledwie 17 lat i 9-miesięcznego synka. Chłopak zostawił ją po tym, jak dowiedział się o ciąży. Mama Grace zdecydowała, że jej córka urodziny. Mimo biedy i trudności nie chciała, żeby Grace dokonała aborcji. Cała rodzina była bardzo szczęśliwa, gdy w tym roku ks. Philip przyjął Grace i jej 15 letniego brata do szkoły, a także zapewnił pomoc w ramach Adopcji na Odległość. Niestety od połowy marca rodzeństwo musiało wrócić do wioski. Teraz rodzina martwi się, jak przetrwać czas pandemii. Mama Grace cierpi, bo nie może nakarmić dzieci, a dla wnuczka przydałoby się mleko.

Krótki list przesłał Kizito, inny uczeń tej szkoły:

Modlę się i mam nadzieję, że to wszystko wkrótce ustanie. Chciałbym prosić o pomoc, bo naprawdę jest mi trudno przetrwać czas zamknięcia. Od blisko siedmiu tygodni siedzę w domu z powodu ograniczeń ogłoszonych przez prezydenta. Rozumiem, że musimy stosować się do zarządzeń w celu ratowania życia. Ale cały czas tkwię w pokoju i naprawdę nie wiem, jak uciec od „wirusa głodu”, którego doświadczam. Wydaje się, że zakaz wychodzenia nie zostanie odwołany w kolejnych dniach. Rząd obiecał jedzenie przez „Krajową Grupę Zadaniową”. Mija miesiąc, od kiedy się tam zarejestrowałem, a nikt nie zapukał do moich drzwi z obiecanymi posho i fasolą. Nie oczekuję wiele. Cokolwiek, co pozwoli jakoś dotrwać do czasu odwołania zakazów. Modlę się, aby pandemia wirusa szybko się skończyła. Serdecznie pozdrawiam, Kizito.

  opr. R.P.

Więcej informacji na temat obecnej sytuacji w krajach misyjnych znajdziesz tutaj: misjesalezjanie.pl/covid19-pomoc/