Tam, gdzie pracujemy mieszkają dzieci z trudnych rodzin. Nierzadko w swoich rodzinach widziały to, czego nie powinny widzieć. 

Módlmy się, aby Pan Bóg uleczył ich skrzywdzone serca.
Karolina Wodzyńska, wolontariuszka w Kazachstanie

W domach, w których jesteśmy wolontariuszkami, mieszkają dzieci z trudnych rodzin. Niektóre trafiły tu, bo mimo, że ich rodzice żyją, nie chcą się nimi zajmować. Niektóre trafiły tu, bo mimo, że ich rodzice żyją, nie mają możliwości, aby zapewnić im godne warunki do życia i rozwoju. Niektóre trafiły tu, bo nie mają rodziców i były pozostawione same sobie, na pastwę losu.

Nierzadko w swoich rodzinach dzieci widziały nadużywanie alkoholu, przemoc, bijatyki. Widziały to, czego nie powinny widzieć. Nikt nie przejmował się ich losem. Zdarzało się, że żyły kątem u sąsiadów lub w nieludzkich warunkach. Niektóre z nich mieszkały przy myjni samochodowej lub pod mostem. Zabrane z piekła na ziemi, znajdują schronienie, ciepło i zrozumienie w domach (nazywanych ogniskami) parafii w Kapshagay.

W oczach dzieci widać ból i cierpienie ich małych serc, które po prostu chcą być tylko, albo aż, kochane. Potrzebują zainteresowania, potrzebują drugiego człowieka. W ogniskach czują się bezpiecznie, bo znalazły tu namiastkę swojego wymarzonego domu. Mają różne historie, często bardzo bolesne. Jednak mimo tego, co przeszły, widać ich dziecięcą radość. Ich uśmiechy rozpalają nasze serca.

Módlmy się za dzieci w Kazachstanu, aby Pan Bóg uleczył ich skrzywdzone serca. Aby każde z nich szło dobrą drogą, aby Pan Bóg czuwał nad ich przyszłością.

Módlmy się za księży, siostry i pracowników świeckich, którzy każdego dnia pomagają im swoim przykładem i obecnością stawać się lepszymi ludźmi, lepszymi chrześcijanami.

Zobacz zdjęcia dzieci z misji w Kazachstanie