Drodzy Darczyńcy,

Przesyłam Wam trochę wieści z naszego podwórka. Biniam trochę choruje, ma często nawracającą malarię. Raz wylądował w szpitalu. Dostał kroplówkę z glukozą, nabrał sił i wrócił do domu. Zaczęło się od tego, że ojciec zwlekał trzy dni, zanim zawiózł go do szpitala. Mówił mi, że jest chory, namawiałam go, by poszedł z nim do kliniki w mieście, ale on czekał, aż ja to zrobię. Pewnego dnia znów przyszedł i zaczął płakać. Powiedział, że jeśli dziecko umrze, to będzie to moja wina. Odpowiedziałam, że to on jest ojcem i on ma troszczyć się o dziecko, jest mężczyzną i ojcem rodziny. Wtedy zaczął działać. Po tygodniowej hospitalizacji Biniam wrócił do domu, jeszcze kilka dni nabierał sił i wrócił do szkoły. Po wszystkim ojciec przyniósł mi faktury ze szpitala, zapłaciłam za leczenie. Wszystko jest już dobrze. Następnym razem, jak tylko chłopiec źle się poczuł, tata od razu zaprowadził go do kliniki. Ludzie często wymagają, wręcz wymuszają na nas misjonarzach, byśmy ich we wszystkim wyręczali.

W naszym College w lutym był egzamin, na 377 uczniów nie zdało tylko 11. Niestety, według wymagań państwowych nie mają szansy, by powtórzyć egzamin. Szkoda! Pozostali z radością kontynuują naukę. Dzieci należące do Programu Adopcji na Odległość uczą się w miarę swoich możliwości całkiem dobrze. Dostają od nas żywność, środki czystości i ubrania. Dziecko, by mogło się uczyć, nie może być głodne. Poza dożywianiem szkolnych dzieci, w programie dożywiania mamy dodatkowo 80 osób: dzieci, kilkoro starszych i chorych na AIDS.

Trzy tygodnie temu przyszła do nas po jedzenie bardzo młoda kobieta z dzieckiem, nie było jej na liście. Kiedy zobaczyłam 7-miesięczne dziecko, już o nic nie pytałam z wyjątkiem tego, dlaczego przyszła tak późno. Maluch ważył tylko 4 kilogramy, taki mały staruszek. W ostatnią sobotę przyszła inna kobieta z rocznym dzieckiem. Ważyło tylko 5.75 kg. Zdenerwowałam się, dopytuję, dlaczego tak późno przyszła, dlaczego to dziecko musi tak cierpieć z głodu. Usłyszałam, że wyszła za mąż, ale mąż zmarł, dziecko chorowało, teraz wróciła do matki. Bardzo jej współczuję, jak i wielu innym, bardzo ubogim, niedożywionym, ze smutkiem w oczach, bez perspektyw … Dałam jej faffe do jedzenia i ubranka dla niej i dzieci.

Z wdzięcznym sercem i modlitwą za wszystkich tych, którzy nam pomagają.

 

Siostra Helena z podopiecznymi.
Dila, Etiopia