Wspominam spotkanie z psychologiem podczas mojej formacji misyjnej. Trudna rozmowa. Testy. Stres. Kilka kwestii, które psycholog mi osobiście nakreślił, rzeczywiście echem odzywają się na misji. Wiele dobrych wniosków, które nie przyszły od razu. Ale po roku. W Afryce. Mgliście przypominam sobie, kiedy mówił: jeśli na misji rozchorujesz się – przyjdzie kryzys. I rzeczywiście przyszedł. Ten przykry towarzysz odwiedził mnie. Przyszedł, kiedy 5 dni spędzałem w łóżku, chory na grypę. Nie mogłem się ruszyć. Bezsilność. Brak apetytu . Nie pamiętam, kiedy infekcja tak zbiła mnie z nóg. Co chcę przez to powiedzieć – psycholog często ma rację i warto poświęcić uwagę temu, co ma do przekazania. O nas, o naszych wadach i zaletach.

Ale to już było. Przechorowałem i powoli wracam do pracy. Ten sam wirus szaleje teraz w całym Kasisi. 250 kochanych dzieciaków to istna wylęgarnia zarazków. Na kryzys, przynajmniej w moim przypadku, pomaga praca. Bo można zająć się robotą i nie myśleć o głupotach. Pracy mam obecnie sporo. Na szczęście główne dolegliwości to gorączka/kaszel/smarki. Sporadycznie zdarza się coś poważniejszego. Ah, no i nie wspomniałem, że przez najbliższy miesiąc nie jestem jedynym wolontariuszem, który wykonuje obowiązki medyczne. Przyjechała doktor Ola – pediatra z Polski. Czerpię i uczę się z jej wieloletniego doświadczenia zawodowego. Ale dość już o tych nieprzyjemnych, zdrowotnych sprawach!

Misja to coś więcej niż tylko praca!

Misja to zieleń otaczającej natury – w porze deszczowej zapiera dech w piersiach!

Misja to rozgwieżdżone afrykańskie niebo – W Polsce jeszcze takiego nie widziałem.

Misja to wschody słońca, gdy zaspany idę na mszę i otacza mnie poranna mgła. To modlitwa w ciszy kaplicy pod koniec dnia, gdy słychać własny oddech i powolne bicie serca. To wspólne posiłki z innymi wolontariuszami. Wspólne rozmowy. Dyskusje.

Misja to dzieci. Dziesiątki uroczych dzieciaków, które garną się, żeby je pogłaskać, przytulić, poświęcić chwilę uwagi.

Brak mi słów i porównań, aby przelać na papier piękno doświadczeń, które stały się moim udziałem. Minęła połowa mojego czasu na misji i Bogu dziękuję, że zostało jeszcze drugie tyle.

Proszę o modlitwę w intencji nas, wolontariuszy i zapewniam o modlitwie z mojej strony!

Wojtek Samsel
Kasisi, Zambia