Duch księdza Bosko obecny był w życiu konkretnych świętych Rodziny Salezjańskiej. Święty Jan Bosko nie był teoretykiem, ale praktykiem. Jego podejście do wychowania, czyny i praca z młodzieżą stawały się rozpoznawalne jako nowy styl życia, nowa droga świętości.

Pierwszą osobą, o której chcę Wam opowiedzieć, jest błogosławiony Alojzy Variara. Ten salezjanin jest znany zwłaszcza w Ameryce Południowej. Beatyfikował go w 2002 roku Jan Paweł II. Był misjonarzem. Wyjechał do Kolumbii, gdzie zaczął pracę w Agua de Dios, wśród trędowatych. Misja salezjańska powstała tam cztery lata wcześniej. Założył ją ksiądz Michał Unia, który przewodniczył salezjańskiej ekspedycji misyjnej do Kolumbii. Chciał wspierać osoby chore na trąd, odizolowane i zepchnięte na margines w prawie dwutysięcznej miejscowości. W kolonii dla trędowatych funkcjonowała szkoła, szpital i parafia. Kleryk Alojzy przyjechał do tego „miasta cierpienia” w 1894 roku. Zachęcił go ksiądz Unia, który przebywał we Włoszech na leczeniu. Zaproponował, aby zajął się trędowatymi dziećmi i zorganizował dla nich oratorium. Miejsce radości i zabawy w leprozorium, kolonii dla trędowatych? Tak! Jak w każdym oratorium było tam miejsce na muzykę, śpiew, teatr, gry i zabawy. Nie zabrakło też zachęt do rozwoju życia duchowego, korzystania z sakramentów świętych i zaangażowania się na rzecz miejscowej wspólnoty. Młody kleryk Alojzy powołał i rozwinął wśród swych podopiecznych wiele grup i stowarzyszeń. Założył nawet orkiestrę dętą.

Jako kapłan ksiądz Variara zasłynął ze swego oddania się trędowatym w sakramencie pokuty i kierownictwie duchowym. Z tej posługi kapłańskiej narodziło się nowe zgromadzenie zakonne: Córki Najświętszych Serc Jezusa i Maryi. Nowe o tyle, że siostrami były tylko dziewczęta trędowate i córki trędowatych (aż do 1960 roku, kiedy pozwolono przyjmować do Zgromadzenia zdrowe kandydatki). Instytut powstał, aby pomagać chorym, opuszczonym oraz opiekować się ich dziećmi. W pracy z trędowatymi w Agua de Dios ksiądz Variara pokazał swoją kreatywność i otwartość na to, co nowe.

Wciąż jestem pod wrażeniem, jak bardzo trzeba być pomysłowym i odważnym, aby podejmować się pracy na takiej misji. Tym bardziej, jeśli nikt nie chce tam jechać. Ksiądz Variara czy ksiądz Unia mieli potrzebne do tego dwie cechy: kreatywność i odwagę.

Kreatywność wpisana jest w życie księdza Bosko. Widząc błąkających się po Turynie chłopców, gromadził ich na katechezie i spędzał z nimi czas wolny. Gdy nie mieli przygotowania do pracy, organizował szkoły zawodowe i warsztaty przyuczania do zawodu. Jeśli nie umieli pisać i czytać, tworzył szkołę. Dla sierot, które nie miały się gdzie podziać, budował internaty i organizował wspólnoty wychowawcze. Po Soborze Watykańskim I wielu biskupów pytało o salezjanów, bo chcieli, aby pojechali na misje i wychowywali młode pokolenia. Jak ksiądz Bosko, tak i jego duchowi synowie i córki odznaczają się otwartością, odwagą i pomysłowością, dzięki czemu przystosowują się szybko do nowych sytuacji i warunków. Otwarcie na powiew Ducha Świętego i kreatywność w podejmowaniu znaków czasu to charakterystyczna cecha Rodziny Salezjańskiej.

 

Ksiądz Tomasz Łukaszuk SDB