Miał 5 lat, kiedy odszedł jego tata. Jako 10-latek marzył o tym, żeby zostać księdzem. Dziś ma 35 lat i dziękuje darczyńcom z Polski za to, kim jest.

Z pogiętej fotografii z 2002 roku spogląda dwóch młodych chłopców. Ten poważny, ubrany w granatową koszulkę polo i niezasznurowane białe adidasy to Rodgers. Uśmiechnięty chłopak obok, trzymający w ręku sznurek od drucianego samochodu to jego brat, który dziś ma żonę
i córeczkę. To zdjęcie przeleżało w archiwum Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego w Warszawie kilkanaście lat. Rodgers widzi je po raz pierwszy w życiu. Ogląda je razem z listem, który pisał jako nastolatek do swoich Opiekunów Adopcyjnych. Wspomnienie tych czasów wywołuje u niego serdeczny śmiech. Zdjęcie i list przysłał brat Stefan, jego duchowy ojciec, kiedy chłopiec był objęty programem Adopcji na Odległość.

Młody zambijski ksiądz przyjechał do Polski, aby zobaczyć kraj swoich darczyńców, którzy przez lata wspierali jego edukację i pobyt w seminarium. To im zawdzięcza to, kim jest teraz. Dziękuje wszystkim, którzy przyczynili się do jego szczęścia: „To jest historia mojego życia. Doceniam zaangażowanie i wkład salezjanów oraz życzliwych ludzi, którzy mi pomogli. Bez nich nie mógłbym nawet myśleć o powołaniu, nie miałbym możliwości edukacji. Dziś jestem w Polsce i dziękuję Bogu za Polaków. Jestem szczęśliwy, że mogę tu być. Dziękuję Wam bardzo” – mówi Rodgers.

Afrykańskie dzieciństwo

Rodgers Mike Matanda jest Zambijczykiem. Urodził się w Kazembe. Dorastał w buszu. Podobnie jak wielu jego sąsiadów, mieszkał w domu z gliny. Od początku życie go nie rozpieszczało. Urodził się jako czwarty z pięciorga rodzeństwa, ale jedna z jego sióstr zmarła. Matka została sama z dziećmi, gdy Rodgers miał 5 lat. Przez wiele lat walczyła o utrzymanie swojej rodziny. Warzyła piwo i munkoyo (tradycyjny napój z mąki kukurydzianej i liści), które później sprzedawała. Rozwoziła mleko, pomagała na farmie, gotowała. Nie miała stałej pracy i z trudem zapewniała dzieciom jedzenie, nie mówiąc o edukacji.

Kiedy Rodgers poznał salezjanów, jego życie zmieniło się na lepsze. Jego duchowym opiekunem, przewodnikiem i mentorem był brat Stefan Sieradz, który pracował na misji Bauleni w Lusace. To on skontaktował się z Ośrodkiem Misyjnym i poprosił o wsparcie dla Rodgersa: „Poznałem go, jak był małym chłopcem i mieszkał z matką i braćmi w Lufubu. Chłopak od początku pragnął zostać kapłanem. Kiedy spotkałem go ponownie w Lusace, okazało się, że trzy lata nie chodzi do szkoły. Rozmawiałem z jego matką i powiedziałem jej, że aby zrealizować swoje powołanie, musi się uczyć”.

Jak zostałem księdzem

Rodgers wrócił do szkoły po trzech latach przerwy i skończył szkołę średnią dzięki darczyńcom z Polski, którzy finansowali jego edukację. Ponownie zwrócił się z prośbą o pomoc podczas nauki w seminarium duchownym, kiedy nie stać go było na opłacanie czesnego. Wtedy również otrzymał wsparcie finansowe z Polski. Dziś Rodgers jest księdzem w parafii Miłosierdzia Bożego w Lusace. Dlatego jednym z obowiązkowych punktów wizyty w Polsce było Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach.

Rodgers Mike Matanda jest żywym przykładem na to, że nawet najbardziej nierealne marzenia młodego Afrykańczyka dorastającego w buszu mogą się spełnić, jeśli znajdą się osoby, które zaoferują swoją pomoc. W podobnej sytuacji jak Rodgers jest wielu chłopców, których planem na życie jest zostanie salezjaninem i towarzyszenie młodzieży. Ich celem jest przekazywanie dalej dobra, którego sami doświadczyli.

Pomóżmy młodym salezjanom spełnić ich własne marzenia o przyszłości i służyć innym. W październiku z okazji Tygodnia Misyjnego Salezjański Wolontariat Misyjny Młodzi Światu (Kraków) i Salezjański Ośrodek Misyjny (Warszawa) prowadzą akcję „Twoja pomoc – moja przyszłość”. Wspieraj działalność kleryków w Tanzanii w ramach naszego projektu. Pomagając im, pomagamy ich podopiecznym.

A Ty? Kim chciałeś zostać, gdy byłeś mały?

 

Dorota Pośpiech